Rozdział IX
Pierwsze, co poczuła po odzyskaniu przytomności to zapach wilgoci i krwi oraz pulsujący z tyłu głowy ból. Uchyliła lekko powieki i rozejrzała się po czymś w rodzaju aresztu więziennego z czasów II wojny światowej. Masywne ściany budynku bez chociażby jednej najmniejszej szpary, nie przepuszczały nawet odrobiny światła. Cela, w której przebywała Alysson, oddzielona była od sąsiedniej grubą czarną kurtyną, za której dochodziły ciche jęki bólu. Całe to wnętrze przypominało łowczyni scenerię rodem z czarno-białych horrorów, w których sadystyczny uciekinier z zakładu dla obłąkanych więzi swoje ofiary w piwnicy i powoli morduje każdą z nich.
Zerknęła w dół i zobaczyła, że jest przypięta pasami do rozwalającego się już krzesła elektrycznego. Szarpnęła się, jednak pasy były zbyt mocno zaciśnięte, aby się z nich wydostać.
- No proszę. Obudziła się nasza wielmożna Królowa. – Nagle tuż za nią pojawił się ten sam blondyn, który razem ze swoimi kompanami obezwładnił ją wcześniej w pokoju motelowym. Pochylił się nad nią, odgarnął jej ciemne loki z twarzy i szepnął jej do ucha: - Mój szef zaraz tu przyjdzie i się tobą zajmie, Wasza Wysokość.
- Czego ode mnie chcecie? – Warknęła, odsuwając swoją twarz od mężczyzny. Nim jednak blondyn zdążył odpowiedzieć, przy wejściu do celi pojawił się kolejny demon ze szklanką whisky w dłoni.
- Idź sprawdź, jak czuje się nasz drugi gość – rozkazał mężczyzna w garniturze, patrząc znacząco na blondyna. Chłopak z niezadowoloną miną wyprostował się i powłócząc nogami, jak niezadowolone dziecko, wyszedł z celi, znikając za czarną kotarą.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? – Zapytała Alysson, ciągle próbując poluzować pasy, którymi była przypięta. Mężczyzna upił łyk brunatnego alkoholu i uśmiechnął się cynicznie.
- Jestem Crowley, Król Piekła – przedstawił się demon i teatralnie skłonił przed nią swoją głowę.
- Myślałam, że w Piekle najważniejszy jest Lucyfer.
- Owszem, tak kiedyś było, ale później twoi przyjaciele zamknęli go ponownie w klatce i jak na razie to ja rządzę w Piekle – odparł Crowley i dopił swoją whisky. – No, ale przejdźmy do sedna sprawy. Chodzą słuchy, że niedawno wydostałaś się z Czyśćca.
- A nawet gdyby tak było to, co ci do tego?
- A może trochę grzeczniej? Mam dla ciebie bardzo korzystną propozycję. Ty pokażesz mi, gdzie jest wejście do Czyśćca, a ja oddam Samowi duszę i przy okazji pomogę ci odzyskać twoją anielską moc. – Demon powiedział to takim tonem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie i oparł się o panel, do którego było podpięte krzesło elektryczne.
- Duszę Sama? – Powtórzyła zaintrygowana Alysson i nagle ją olśniło. W jednej chwili wszystkie fragmenty układanki ułożyły się w jedną całość. – To ty go wskrzesiłeś. I Samuela Campbella także. To, dlatego Campbellowie polują na alfy; bo mają nadzieję, że powiedzą im, gdzie jest wejście do Czyśćca.
-Nie spodziewałem się, że jesteś aż tak bystra. Ale, jak się pewnie domyślasz, starania Campbellów na niewiele się zdają, więc cała swoją nadzieję pokładam teraz w tobie.
- No to się bardzo zawiedziesz – rzuciła jadowicie Alysson, mrużąc oczy.
- Jeszcze zobaczymy – mruknął pod nosem Crowley i podszedł do czarnej kurtyny, która przesłaniała widok drugiej celi. Jednym ruchem szarpnął za sznur zwisający w kącie i kotara natychmiast opadła.
- Twój przyjaciel też był strasznie uparty i zobacz, jak skończył – powiedział Crowley wskazując wnętrze drugiej celi. Alysson odwróciła w tamtym kierunku głowę i zamarła.
- No proszę. Obudziła się nasza wielmożna Królowa. – Nagle tuż za nią pojawił się ten sam blondyn, który razem ze swoimi kompanami obezwładnił ją wcześniej w pokoju motelowym. Pochylił się nad nią, odgarnął jej ciemne loki z twarzy i szepnął jej do ucha: - Mój szef zaraz tu przyjdzie i się tobą zajmie, Wasza Wysokość.
- Czego ode mnie chcecie? – Warknęła, odsuwając swoją twarz od mężczyzny. Nim jednak blondyn zdążył odpowiedzieć, przy wejściu do celi pojawił się kolejny demon ze szklanką whisky w dłoni.
- Idź sprawdź, jak czuje się nasz drugi gość – rozkazał mężczyzna w garniturze, patrząc znacząco na blondyna. Chłopak z niezadowoloną miną wyprostował się i powłócząc nogami, jak niezadowolone dziecko, wyszedł z celi, znikając za czarną kotarą.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? – Zapytała Alysson, ciągle próbując poluzować pasy, którymi była przypięta. Mężczyzna upił łyk brunatnego alkoholu i uśmiechnął się cynicznie.
- Jestem Crowley, Król Piekła – przedstawił się demon i teatralnie skłonił przed nią swoją głowę.
- Myślałam, że w Piekle najważniejszy jest Lucyfer.
- Owszem, tak kiedyś było, ale później twoi przyjaciele zamknęli go ponownie w klatce i jak na razie to ja rządzę w Piekle – odparł Crowley i dopił swoją whisky. – No, ale przejdźmy do sedna sprawy. Chodzą słuchy, że niedawno wydostałaś się z Czyśćca.
- A nawet gdyby tak było to, co ci do tego?
- A może trochę grzeczniej? Mam dla ciebie bardzo korzystną propozycję. Ty pokażesz mi, gdzie jest wejście do Czyśćca, a ja oddam Samowi duszę i przy okazji pomogę ci odzyskać twoją anielską moc. – Demon powiedział to takim tonem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie i oparł się o panel, do którego było podpięte krzesło elektryczne.
- Duszę Sama? – Powtórzyła zaintrygowana Alysson i nagle ją olśniło. W jednej chwili wszystkie fragmenty układanki ułożyły się w jedną całość. – To ty go wskrzesiłeś. I Samuela Campbella także. To, dlatego Campbellowie polują na alfy; bo mają nadzieję, że powiedzą im, gdzie jest wejście do Czyśćca.
-Nie spodziewałem się, że jesteś aż tak bystra. Ale, jak się pewnie domyślasz, starania Campbellów na niewiele się zdają, więc cała swoją nadzieję pokładam teraz w tobie.
- No to się bardzo zawiedziesz – rzuciła jadowicie Alysson, mrużąc oczy.
- Jeszcze zobaczymy – mruknął pod nosem Crowley i podszedł do czarnej kurtyny, która przesłaniała widok drugiej celi. Jednym ruchem szarpnął za sznur zwisający w kącie i kotara natychmiast opadła.
- Twój przyjaciel też był strasznie uparty i zobacz, jak skończył – powiedział Crowley wskazując wnętrze drugiej celi. Alysson odwróciła w tamtym kierunku głowę i zamarła.
Na środku celi stał metalowy stół z różnego rodzaju przyrządami do tortur i ogromnym zasobem strzykawek wypełnionych krwią – jak domyśliła się Alysson – nieboszczyka. Obok stołu stało krzesło, do którego siedział, przypięty grubymi łańcuchami, półprzytomny mężczyzna cały we krwi.
- Benny… - powiedziała cicho, widząc przyjaciela w tak opłakanym stanie.
- Nie potrafił udzielić żadnych wartościowych informacji, więc chyba nie jest mi już potrzebny – powiedział Crowley i podszedł do metalowego stołu, z którego wziął zaostrzoną maczetę.
- Co? Nie… Nie, poczekaj! – Krzyknęła Alysson, czując jak ciasne pasy wrzynają jej się w nadgarstki, raniąc przy tym boleśnie jej skórę. Crowley zatrzymał się z maczetą uniesioną ku górze i spojrzał na nią.
- Przypomniałaś sobie wreszcie, gdzie jest Czyściec? – Zapytał, opierając maczetę o poręcz krzesła, tuż obok dłoni nieprzytomnego wampira.
- Jeśli naprawdę masz duszę Sama to uwierz mi, mogłabym nawet teraz zaprowadzić cię do portalu, gdybym tylko wiedziała, gdzie on jest – powiedziała ze złością i zacisnęła pięści z bezradności. Znajdowała się w beznadziejnej sytuacji, z której nie widziała żadnego wyjścia.
- Może i jesteś dobrym kłamcą, ale ja i tak ci nie wierzę. Ani tobie, ani twojemu krwiożerczemu znajomemu – powiedział demon i bez wahania zamachnął się maczetą.
- Benny! – Krzyknęła Alysson, odruchowo próbując zerwać się z krzesła, jednak zatrzymały ją pasy. Zamknęła oczy, nie mogąc patrzeć na odciętą głowę przyjaciela, która zakrwawiona upadła na ziemię. Odwróciła głowę w przeciwną stronę, a spod jej rzęs wypłynęła słona łza. Czuła wewnątrz siebie przerażającą pustkę, którą z każdą sekundą wypełniało ogłuszające poczucie winy.
- Chcesz skończyć tak jak on, skarbie? – Zapytał Crowley i otarł kciukiem płynącą po jej policzku łzę.
- Benny… - powiedziała cicho, widząc przyjaciela w tak opłakanym stanie.
- Nie potrafił udzielić żadnych wartościowych informacji, więc chyba nie jest mi już potrzebny – powiedział Crowley i podszedł do metalowego stołu, z którego wziął zaostrzoną maczetę.
- Co? Nie… Nie, poczekaj! – Krzyknęła Alysson, czując jak ciasne pasy wrzynają jej się w nadgarstki, raniąc przy tym boleśnie jej skórę. Crowley zatrzymał się z maczetą uniesioną ku górze i spojrzał na nią.
- Przypomniałaś sobie wreszcie, gdzie jest Czyściec? – Zapytał, opierając maczetę o poręcz krzesła, tuż obok dłoni nieprzytomnego wampira.
- Jeśli naprawdę masz duszę Sama to uwierz mi, mogłabym nawet teraz zaprowadzić cię do portalu, gdybym tylko wiedziała, gdzie on jest – powiedziała ze złością i zacisnęła pięści z bezradności. Znajdowała się w beznadziejnej sytuacji, z której nie widziała żadnego wyjścia.
- Może i jesteś dobrym kłamcą, ale ja i tak ci nie wierzę. Ani tobie, ani twojemu krwiożerczemu znajomemu – powiedział demon i bez wahania zamachnął się maczetą.
- Benny! – Krzyknęła Alysson, odruchowo próbując zerwać się z krzesła, jednak zatrzymały ją pasy. Zamknęła oczy, nie mogąc patrzeć na odciętą głowę przyjaciela, która zakrwawiona upadła na ziemię. Odwróciła głowę w przeciwną stronę, a spod jej rzęs wypłynęła słona łza. Czuła wewnątrz siebie przerażającą pustkę, którą z każdą sekundą wypełniało ogłuszające poczucie winy.
- Chcesz skończyć tak jak on, skarbie? – Zapytał Crowley i otarł kciukiem płynącą po jej policzku łzę.
Alysson odsunęła od niego głowę ze wstrętem, próbując powstrzymać drżenie rąk.
- Dlaczego to robisz? Nie możesz zrozumieć, że nie mam pojęcia, gdzie jest wejście do tego cholernego Czyśćca?! – Zapytała cicho i pociągnęła delikatnie nosem. Demon uśmiechnął się cynicznie na jej słowa i podszedł do panelu z różnymi pokrętłami i przyciskami.
- Wiesz, że to krzesło ma prawie 70 lat? Zawsze byłem ciekaw czy jeszcze działa… A teraz mam ochotniczkę, na której mogę je wypróbować - powiedział przesuwając dłonią po włączniku prądu.
- Choćbyś nie wiem, co robił, nie powiem ci gdzie jest Czyściec, bo jak już kilka razy mówiłam, nie mam pojęcia, gdzie on jest! - Warknęła cicho Alysson, jednak jej głos odrobinę zadrżał, ponieważ po tym wszystkim nie była pewna, do czego jeszcze może być zdolny demon.
- Nie martw się, zaraz sobie przypomnisz – mruknął pod nosem mężczyzna i przekręcił lekko jeden z kurków, po czym nacisnął duży, czerwony przycisk. Kiedy Alysson poczuła wstrząsający jej ciałem prąd elektryczny, zacisnęła dłonie na poręczach krzesła, a jej twarz wykrzywił grymas bólu. Po kilku sekundach napięcie w przewodach zmalało do zera.
- I co, nadal twierdzisz, że nie wiesz, gdzie jest Czyściec? - Zapytał Crowley, zjawiając się tuż obok niej. Alysson z wysiłkiem uniosła głowę i popatrzyła na niego słabo.
- Odwal się – powiedziała, dysząc cicho. Mężczyzna zamachnął się i uderzył ją otwartą dłonią w twarz, po czym pochylił się nad nią i uniósł gwałtownie jej podbródek. Starł krew sączącą się z jej rozciętej wargi i popatrzył w piwne oczy dziewczyny.
-Nie zmuszaj mnie żebym stał się niemiły – powiedział spokojnie Crowley i znów podszedł do panelu.
- Czyli teraz jesteś miły? Ile razy mam ci powtarzać, że…- jej dalsze słowa przerwała kolejna, tym razem silniejsza i dłuższa, fala prądu, która przeszyła jej ciało. Alysson krzyknęła cicho, czując jak każda, chociażby najmniejsza, komórka w jej organizmie wypełnia się ogromnym bólem. Jej ciało wygięło się w łuk, a z nosa puściła się stróżka ciemnoczerwonej krwi. Wszystko to trwało zaledwie kilkanaście sekund, jednak Heid miała wrażenie jakby ból ogarniał ją już od dobrych kilkudziesięciu minut, niszcząc jej ciało od środka.
- Pobędziesz tutaj kilka dni to może zmądrzejesz – powiedział Crowley, patrząc na bladą i wycieńczoną twarz łowczyni. Mężczyzna zamknął cele na kłódkę i wyszedł, zostawiając na wpół przytomną dziewczynę samą.
- Dlaczego to robisz? Nie możesz zrozumieć, że nie mam pojęcia, gdzie jest wejście do tego cholernego Czyśćca?! – Zapytała cicho i pociągnęła delikatnie nosem. Demon uśmiechnął się cynicznie na jej słowa i podszedł do panelu z różnymi pokrętłami i przyciskami.
- Wiesz, że to krzesło ma prawie 70 lat? Zawsze byłem ciekaw czy jeszcze działa… A teraz mam ochotniczkę, na której mogę je wypróbować - powiedział przesuwając dłonią po włączniku prądu.
- Choćbyś nie wiem, co robił, nie powiem ci gdzie jest Czyściec, bo jak już kilka razy mówiłam, nie mam pojęcia, gdzie on jest! - Warknęła cicho Alysson, jednak jej głos odrobinę zadrżał, ponieważ po tym wszystkim nie była pewna, do czego jeszcze może być zdolny demon.
- Nie martw się, zaraz sobie przypomnisz – mruknął pod nosem mężczyzna i przekręcił lekko jeden z kurków, po czym nacisnął duży, czerwony przycisk. Kiedy Alysson poczuła wstrząsający jej ciałem prąd elektryczny, zacisnęła dłonie na poręczach krzesła, a jej twarz wykrzywił grymas bólu. Po kilku sekundach napięcie w przewodach zmalało do zera.
- I co, nadal twierdzisz, że nie wiesz, gdzie jest Czyściec? - Zapytał Crowley, zjawiając się tuż obok niej. Alysson z wysiłkiem uniosła głowę i popatrzyła na niego słabo.
- Odwal się – powiedziała, dysząc cicho. Mężczyzna zamachnął się i uderzył ją otwartą dłonią w twarz, po czym pochylił się nad nią i uniósł gwałtownie jej podbródek. Starł krew sączącą się z jej rozciętej wargi i popatrzył w piwne oczy dziewczyny.
-Nie zmuszaj mnie żebym stał się niemiły – powiedział spokojnie Crowley i znów podszedł do panelu.
- Czyli teraz jesteś miły? Ile razy mam ci powtarzać, że…- jej dalsze słowa przerwała kolejna, tym razem silniejsza i dłuższa, fala prądu, która przeszyła jej ciało. Alysson krzyknęła cicho, czując jak każda, chociażby najmniejsza, komórka w jej organizmie wypełnia się ogromnym bólem. Jej ciało wygięło się w łuk, a z nosa puściła się stróżka ciemnoczerwonej krwi. Wszystko to trwało zaledwie kilkanaście sekund, jednak Heid miała wrażenie jakby ból ogarniał ją już od dobrych kilkudziesięciu minut, niszcząc jej ciało od środka.
- Pobędziesz tutaj kilka dni to może zmądrzejesz – powiedział Crowley, patrząc na bladą i wycieńczoną twarz łowczyni. Mężczyzna zamknął cele na kłódkę i wyszedł, zostawiając na wpół przytomną dziewczynę samą.
Alysson z trudem łapała każdy kolejny oddech. Czuła dziwny ciężar w klatce piersiowej, który utrudniał jej swobodne oddychanie. Chciała skorzystać z tej okazji, w której demony zostawiły ją samą w celi, lecz nie była w stanie nawet unieść odrobinę głowę. Jęknęła cicho czują smak zaschniętej krwi na swoich ustach.
Castiel, musisz mi pomóc!... Cass!.. Balthazar... Jeśli ktokolwiek mnie słyszy… błagam!
Po jakimś czasie w pomieszczeniu rozległ się odgłos ciężkich kroków, odbijający się echem od betonowych ścian i do celi ponownie wszedł blond włosy demon. Położył na stoliku butelkę wody mineralnej i podszedł do nieprzytomnej Alysson. Pochylił się nad nią i spojrzał w jej bladą twarz. Nagle ktoś położył na jego głowie dłoń i z uszu, oczu oraz nosa mężczyzny wystrzeliło oślepiające światło, a po chwili demon upadł martwy na ziemię. Obok ciała blondyna stał szatyn, kręcąc głową z politowaniem. Podszedł do łowczyni i zbadał jej słaby puls.
- Poradzisz sobie sama? Jasne, właśnie widzę jak sobie radzisz - mruknął pod nosem Balthazar, próbując uwolnić nieprzytomną Alysson z ciasno zaciśniętych pasów. Kiedy już mu się to udało, wziął dziewczynę na ręce i oboje zniknęli.
- Poradzisz sobie sama? Jasne, właśnie widzę jak sobie radzisz - mruknął pod nosem Balthazar, próbując uwolnić nieprzytomną Alysson z ciasno zaciśniętych pasów. Kiedy już mu się to udało, wziął dziewczynę na ręce i oboje zniknęli.