niedziela, 1 grudnia 2013

Epilog

Epilog



           Średniego wzrostu brunetka krzątała się po kuchni, z niecierpliwością wyczekując powrotu swojego męża i szwagra. Zawsze, gdy wyjeżdżali na polowania ona umierała ze strachu o nich i starała się zająć czymś ręce, żeby tylko nie myśleć o tym, co mogłoby się im przytrafić. Ze względu na swojego syna ona nie polowała już od czterech lat, ale nie mogła tego zabronić swojemu mężowi. Wiedziała, że łowcą jest się całe życie i sama musiała przyznać, że, mimo iż próbowała żyć jak normalny człowiek to jednak tęskniła za dawnym życiem, jakie prowadziła. Życiem pełnym niebezpieczeństw i adrenaliny.

           Ciszę panującą w niewielkim domku jednorodzinnym, przerwał ostry dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę, mamo! – Krzyknął z salonu czteroletni Alexander John Winchester. Alysson uśmiechnęła się pod nosem i wytarła dłonie w papierowy ręcznik. Wiedziała, że chłopiec z jeszcze większą niecierpliwością, wyczekiwał powrotu ojca i wujka, dlatego jasne było, że to on musiał pierwszy powitać ich w drzwiach.
- Mieliście wrócić wczoraj – powiedziała głośno z lekkim wyrzutem w głosie, jednak mimo to uśmiechnęła się ciepło. Przeszła do przedpokoju i zobaczyła uradowanego Alexa skaczącego wokół Sama. Zdziwiło ją jednak to, że nie było z nimi Deana. – Gdzie jest Dean?
- Zaraz przyjdzie. Wyciąga torby z samochodu – odpowiedział Sam i przytulił na powitanie Alysson. W tej samej chwili drzwi wejściowe ponownie się otworzyły i w progu stanął zielonooki mężczyzna z kilkudniowym zarostem. Mimo, że był przed czterdziestką, to nie stracił swojego młodzieńczego uroku i kobiety wciąż oglądały się za nim z pożądaniem.
- Tata! – Krzyknął radośnie chłopczyk - młodsza kopia swojego ojca - i rzucił mu się na szyję. Dean zaśmiał się i uściskał syna.
- Czołem, mistrzu. Patrz, co dla ciebie mam – powiedział Dean, wręczając synowi model czarnego Dodge’a Charger’a z 1970 roku. Alex z zachwytem wziął do rąk kolejny samochodzik do swojej kolekcji i ciągnąc za sobą Sama, pobiegł rozanielony do salonu.

           Alysson uśmiechając się słodko, podeszła do Deana i obejmując go w pasie, wpiła się namiętnie w jego usta.
- Nienawidzę, kiedy wyjeżdżacie na polowania – powiedziała z lekkim grymasem na ustach. Dean obdarzył ją jednym ze swoich szelmowskich uśmiechów i przejechał dłonią po jej włosach.
- Ja też tego nie cierpię, bo wtedy jestem z dala od was – odpowiedział, na co Alysson uśmiechnęła się czule. Pocałowała go w policzek i ujęła jego dłoń.
- Chodź. Upiekłam twoje ulubione ciasto – odparła i z szerokim uśmiechem, zaprowadziła go do kuchni.

           Ogień z kominka oświetlał przestronny salon i dwoje ludzi, którzy siedzieli wtuleni w siebie na kanapie. Ich syn spał twardo w swojej sypialni na górze i nic nie mogło zepsuć im tej chwili.
- Nie chcę żeby Alex był łowcą tak jak my – powiedziała cicho Alysson i upiła spory łyk wina.
- Ja też tego nie chcę, ale nie możemy ukrywać przed nim prawdy. A dobrze wiesz, że jeśli ją pozna to trudno będzie mu normalnie z tym żyć. To rodzinny biznes – odparł Dean, obejmując ją ramieniem.
- Wiem, ale jakoś nie mogę znieść myśli, że kiedyś będzie polował na te wszystkie potwory i narażał swoje życie tak jak my.
- Na razie nie martw się o to. Jeszcze daleka droga do tego – rzekł Winchester i pocałował ją w czubek głowy. Nie chciał myśleć o tym, co będzie w przyszłości. Dla niego najważniejsze było to, że razem z cudowną kobietą, którą kochał ponad życie, stworzył szczęśliwą rodzinę, o której zawsze marzył. Dla niego liczyło się tylko tu i teraz. W tej chwili nic więcej nie miało dla niego znaczenia.


*******************************************

I wreszcie nadeszła ta nieunikniona chwila, w której muszę pożegnać się z tym blogiem. Pomyślałam, że to będzie dobry dzień na zakończenia tego opowiadania (równy rok temu opublikowałam pierwszy rozdział), ponieważ chciałam żeby koniec był właśnie taki trochę sentymentalny:D
W mojej głowie kiełkuje już kilka nowych pomysłów, ale nie wiem czy wyjdzie z tego coś większego. Tak więc jeszcze nie mówi ostatniego słowa; może jeszcze kiedyś wrócę z nowym opowiadaniem.
Na koniec oczywiście chciałam bardzo podziękować wszystkim tym osobom, które czytały moje wypociny i wspierały mnie dobry słowem, ale też ostrą krytyką :) Bez Was prowadzenie tego bloga nie miałoby sensu:*
Będzie mi brakowało tego opowiadania, ale wszystko ma swój koniec. Będę za wami tęsknić, do przeczytania (mam nadzieję) w bliżej nieokreślonej przyszłości:*
Lilith