sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział VIII

Rozdział VIII



          Alysson razem z Deanem wyszli z domu Emily i nie odzywając się do siebie wsiedli do samochodu. Po kilkunastu minutach zaparkowali przed bramą miejskiego cmentarza. Zabrali wszystkie potrzebne im rzeczy i zaczęli szukać grobu niejakiego Williama Smitha.
- To tutaj – wskazała ręką na betonową tablicę. Dean wziął łopatę i zabrał się do odkopywania zwłok. Alysson rozejrzała się dookoła. Wokół nich panował mrok i jedynym źródłem światła była latarka trzymana przez nią w ręce. Na cmentarzu nikogo nie było. Nie słychać było żadnych odgłosów tak, jakby wszystkie stworzenia ucichły nie chcąc przerywać tej przerażającej ciszy, jaka ich otaczała. Nagle Alysson usłyszała za sobą szelest. Odwróciła się natychmiast jednak w ciemnościach niczego nie dostrzegła.
- Pospiesz się Dean – powiedziała trochę podenerwowana Alysson i w tym samym momencie poczuła jak coś uderza ją w brzuch. Upadła na ziemię parę metrów dalej, a kiedy podniosła głowę zobaczyła przed sobą ducha mężczyzny w podeszłym wieku. Widziała też jak Dean pospiesznie polewa zwłoki benzyną, jednak nie było mu dane dokończyć tej czynności, ponieważ duch również i jego odrzucił do tyłu. Na oślep wymacała ręką pistolet, który wypadł jej z kieszeni i ostrożnie podniosła się z ziemi.
- Hej! – Krzyknęła Alysson chcąc odwrócić na chwilę uwagę mężczyzny od Deana. Wycelowała pistoletem załadowanym solą prosto w jego głowę i oddała strzał. Duch natychmiast zniknął, a Alysson podeszła do Deana pomagając mu wstać.
- W porządku? – Zapytał Dean patrząc na nią. Alysson w odpowiedzi tylko kiwnęła głową i chwyciła pojemnik z solą. Posypała nią zwłoki i już miała zapalić zapalniczkę, gdy usłyszała za plecami dźwięk rozbijanego szkła. Nim, jednak zdążyła się odwrócić, poczuła jak ktoś osłania ją ramieniem i odciąga w bok. Kątem oka zauważyła jak pęknięty wazon wycelowany w miejsce gdzie przed chwilą stała z zawrotną prędkością uderza w drzewo. Dean pospiesznie wziął z jej ręki zapalniczkę, podpalił kawałek drewna i rzucił go do wykopanego grobu Williama Smitha. Pomógł jej wstać starając się zignorować ból w lewej ręce. Alysson popatrzyła na niego z wdzięczności i dopiero teraz zauważyła, że w jego lewym ramieniu tkwi spory odłamek szkła.
- Jesteś ranny – powiedziała chcąc pomóc mu pozbyć się szkła, jednak on zrobił to za nią.
- Nic mi się będzie – delikatnie wyciągnął odłamek, a z rany natychmiast zaczęła sączyć się krew.
- Chodź, trzeba cię opatrzyć – powiedziała zabierając torbę i idąc w stronę samochodu. Wzięła od niego kluczyki i wsiadła do Impali tym razem, jako kierowca. Wyciągnęła telefon i trzymając jedną rękę na kierownicy wybrała numer Emily.
- Wszystko u ciebie dobrze? – Zapytała do słuchawki i przez chwilę wsłuchiwała się w odpowiedź Emily – Wszystko załatwiliśmy. Nie masz się, czego obawiać. Do zobaczenia jutro.



          Otworzyła drzwi pokoju i rzuciła torbę na łóżko.
- Przyniosę ci apteczkę – powiedziała znikając na chwilę za drzwiami łazienki. Po chwili wyszła z niej niosąc w rękach białe pudełko. Położyła je na stoliku i podeszła do niewielkiej lodówki wyciągając z niej butelkę taniej whisky.
- To też się przyda – powiedziała podając Deanowi butelkę z alkoholem. Widząc, że chłopak sam zabiera się do opatrywania sobie ran usiadła obok niego. – Pomóc ci?
- Poradzę sobie – powiedział otwierając butelkę. Najpierw upił z niej spory łyk, a dopiero potem polał ranę alkoholem chcąc ją odkazić. Syknął cicho czując nieprzyjemne szczypanie i zabrał się do zszywania ramienia. Alysson uniosła brwi z zainteresowaniem przyglądając się zmaganiom chłopaka. Po chwili westchnęła cicho nie mogąc już dłużej patrzeć jak Dean nieporadnie próbuje się pozszywać.
- Pokaż to - powiedziała zabierając od niego igłę i sprawnie zaszywając mu ranę na ramieniu. Przez cały ten czas czuła na sobie jego przenikliwy wzrok. Dean nie był przyzwyczajony, że ktoś mu pomaga lub troszczy się o niego. Zawsze z bratem radzili sobie sami i tylko przy naprawdę poważnych wypadkach korzystali z pomocy fachowców medycznych. Kiedy Alysson skończyła, odłożyła igłę i podniosła na niego wzrok. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że jego twarz przez cały czas była tak blisko. Popatrzyła mu w oczy i przegryzła delikatnie wargę. Z bliska wydawał się jeszcze bardziej przystojny niż zwykle. Przez moment zapatrzyła się w głęboką zieleni jego oczu, on natomiast zdrową ręką niepewnie dotknął jej policzka, jakby bojąc się, że dziewczyna w każdej chwili może uciec. Jej oddech przyspieszył i Alysson nie zwracając uwagi na sygnały wysyłane przez rozum przybliżyła jeszcze bardziej twarz muskając delikatnie jego pełne, zmysłowe usta. Dean odwzajemnił pocałunek wplatając dłoń w jej długie, brązowe włosy. Objęła jego szyję ramionami całkowicie poddając się chwili. Z każdą sekundą ich pocałunki stawały się odważniejsze i coraz bardziej namiętne. Dean przesunął dłoń po jej tali powodując tym samym, że przez ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz. Nie chciała przerywać tej chwili jednak, kiedy Winchester wsunął dłoń pod jej czarny top dotykając przy tym brzucha, Alysson odsunęła się od niego, a on popatrzył na nią zdziwiony. Wiedziała, że gdyby posunęli się dalej wpłynęłoby to na ich współpracę, a ona nie mogła na to pozwolić. W końcu byli profesjonalistami i jako łowcy nie powinni mieć życia prywatnego. Nie powinni wiązać się uczuciowo z innymi ludźmi i narażać ich tym samym na ogromne niebezpieczeństwo.


          Alysson ostatni raz zerknęła na Deana i uśmiechnęła się przepraszająco. Założyła bluzę i bez słowa wyszła z pokoju zostawiając go samego. Szła przed siebie sama dokładnie nie wiedząc, dokąd idzie. Chciała po prostu uciec jak najdalej od motelu, od Deana i od jego przenikliwych zielonych oczu, przez które nie mogła się na niczym skupić. Uciec jak najdalej od swoich uczuć i emocji. Westchnęła cicho kopiąc mały kamyk leżący na chodniku i okrywając się szczelniej bluzą. Wiatr rozwiewał jej ciemne włosy delikatnie muskając jej zarumienioną od zimna twarz. Miasto pogrążone było we śnie, tylko ulicą, co jakiś czas przejeżdżał samochód. Alysson doszła do niewielkiego parku w centrum miasta i usiadła na jednej z ławek. Kiedy tutaj mieszkała, często chodziła na nocne spacery i oglądała gwiazdy. Pozwalało się jej to wyciszyć i mogła w tym czasie przemyśleć wiele gnębiących ją spraw. Po kilkunastu minutach bezczynnego siedzenia zerknęła na zegarek. Była druga w nocy, więc postanowiła już wracać. Miała nadzieję, że Dean już śpi i uniknie niezręcznej rozmowy z nim. Powoli wstała z ławki i wtedy poczuła ogłuszający ból głowie. Zacisnęła palce na metalowej poręczy ławki i przymknęła oczy nie mogąc znieść ogromnego bólu, który zdawał się rozsadzać jej czaszkę od środka. Nagle ból zniknął tak szybko jak się pojawił, jednak Alysson czuła się jakby straciła kontakt z rzeczywistością. W oczach jej pociemniało, a z oddali słyszała głosy dwóch mężczyzn, które z każdą chwilą się przybliżały.

          - Zachariaszu, musimy zacząć działać. Lilith udało się złamać kolejną z pieczęci – powiedział jeden z mężczyzn z wyraźnym niepokojem w głosie.
- Wiem, ale jak na razie Lilith to nasze najmniejsze zmartwienie. Najpierw musimy zająć się córką Katherine Heid. Podobno odmówiła demonom, ale to tylko kwestia czasu, jak przystanie na ich propozycję – odpowiedział mu drugi mężczyzna, prawdopodobnie Zachariasz.
- Więc co zamierzasz z nią zrobić?
- To samo, co z jej matką. Znaleźć i zabić.


          Alysson gwałtownie otworzyła oczy. Znów siedziała na tej samej ławce, co kilka minut wcześniej. Rozejrzała się uważnie, jednak nigdzie nie zobaczyła mężczyzn, których rozmowę przed chwilą słyszała. Zaniepokojona szybkim krokiem ruszyła w stronę motelu. Oddychała głęboko próbując poukładać sobie to wszystko w głowie. Najpierw tajemnicze sny, a teraz jeszcze to. Nie rozumiała, co się z nią działo, ale wiedziała, że musi to jak najszybciej wyjaśnić. Po kilku minutach dotarła do motelu. Weszła do pokoju i odruchowo popatrzyła na łóżko Deana. Spał w ubraniu, niedbale rozłożony zajmował prawie całe łóżko. Uśmiechnęła się pod nosem na ten widok. Domyślała się, że pewnie na nią czekał, ale widocznie był tak zmęczony, że musiał zasnąć zanim zdążyła wrócić. Odwróciła od niego wzrok i położyła się na swoim łóżku. Wpatrywała się w sufit wiedząc, że i tak nie zaśnie. Nie byłaby wstanie, po tym, co przed chwilą usłyszała. Nie mogłaby zasnąć mając ciągle przed oczami niewyraźną twarz matki, którą pamiętała jedynie z czasów dzieciństwa.

          Właśnie kończyła pakowanie, gdy usłyszała za sobą szelest. Odwróciła się i zobaczyła Deana przecierającego oczy ze zmęczeniem. Przez okno wpadały poranne promienie słoneczne oświetlając jego twarz, przez co piegi na jego nosie były jeszcze bardziej widoczne.
- Pojadę pożegnać się z Emily i możemy wracać do Bobbiego – powiedziała niepewnie na niego zerkając. Chciała wyjaśnić z nim to, co stało się wczoraj, jednak nie miała pewności czy on chce o tym rozmawiać.
- Przebiorę się i możemy jechać – powiedział Dean starając się uniknąć jej przenikliwego wzroku. Wstał powoli z łóżka i poszedł w stronę łazienki.
- Dean… – powiedziała cicho podchodząc do niego żeby go zatrzymać. – Jeśli chodzi o to, co wydarzyło się wczoraj, to…
- Domyślam się, co chcesz powiedzieć – przerwał jej odwracając się do niej. – I mogę ci obiecać, że to się już więcej nie powtórzy.
Alysson chciała zaprzeczyć, że nie to miała namyśli, jednak Dean bez słowa wszedł do łazienki dając jej tym samym do zrozumienia, że rozmowa na ten temat jest skończona. Dziewczyna zrezygnowana usiadła na łóżku i przeczesała dłonią włosy. A więc Dean traktował ją tylko jak młodszą siostrę, przyjaciółkę. Nie znaczyła dla niego nic więcej tak samo jak inni łowcy, z którymi miał tymczasowy kontakt. Nawet może to i lepiej. W końcu uniknie niepotrzebnych rozczarowań i bólu, gdyby im razem nie wyszło. Jednak sama nie do końca była pewna czy naprawdę tak myśli czy po prostu próbuje przekonać sama siebie.

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział VII

Rozdział VII



          - Więc nazwał cię nienormalną, która wierzy w bajeczki o duchach i demonach? – Zapytał Dean rozbawiony unosząc brew.
- To zbyt delikatnie powiedziane, ale coś w tym stylu – powiedziała Alysson uśmiechając się delikatnie. Mimo iż bała się spotkania ze starymi przyjaciółmi to przy Deanie czuła się swobodnie. Chłopak zawsze wiedział jak rozładować napiętą sytuacje i była mu za to wdzięczna – To tutaj – powiedziała wskazując palcem na jednorodzinny domek po jej lewej stronie. Dean zaparkował na podjeździe i oboje wysiedli z samochodu. Podeszli do drzwi wejściowych i zatrzymali się na chwilę. Alysson wzięła głęboki oddech i nacisnęła dzwonek. Po kilku minutach usłyszeli dźwięk otwieranego zamka i drzwi otworzyła drobna blondynka z lekko zaczerwienionymi oczami.
- Alysson, dziękuję, że przyjechałaś – powiedziała łamiącym się głosem i rzucając się na szyję brunetce. Alysson uśmiechnęła się pod nosem i odwzajemniła uściski, po czym delikatnie odsunęła od siebie dziewczynę.
- Emily to jest Dean. Pomoże mi – powiedziała wskazując ręką na Winchestera stojącego obok niej.
- Wejdźcie – Emily gestem zaprosiła ich do środka. Weszli do niewielkiego salonu, gdzie na fotelu siedział chłopak. Widząc ich natychmiast wstał i podszedł bliżej. Był wysoki i dobrze zbudowany. Zmierzwione włosy koloru pszenicy dodawały mu jeszcze większego uroku, a ciemnoniebieskie oczy przypominające wzburzone morze uważnie śledziły każdy ruch Alysson.
- Cześć Alysson – powiedział i jak gdyby nigdy nic podszedł do niej i przytulił ją. Dziewczyna zdziwiona takim gestem wymusiła na swojej twarzy uśmiech. Była przyzwyczajona, że Brian jest bezczelny i zamiast rozwiązywać problemy po prostu udawał, że ich nie ma, jednak nie ukrywała, że strasznie ją to w nim denerwowało.
Dean odchrząknął znacząco czując, że na pewno nie polubi tego chłopaka. Zacisnął pięści starając się powstrzymać od złośliwych komentarzy.
- Więc, na samochodzie twojego narzeczonego było spore wgniecenia jakby coś w niego wjechało, jednak kamera nie zarejestrowała innego samochodu? – Zapytał Dean przenosząc wzrok na Emily i starając się nie patrzeć na jej brata.
- Tak, policja mówi, że ślady wskazują na to, że wjechał w niego jakieś samochód, ale nie mają żadnych dowodów – odpowiedziała dziewczyna starając się powstrzymać łzy. Nie mogła uwierzyć, że coś takiego przytrafiło się jej narzeczonemu. Kiedy Alysson powiedziała jej, czym tak naprawdę zajmuje się jej ojciec, Emily stwierdziła, że jej przyjaciółka po prostu zwariowała. Jednak po tym wszystkim co przydarzyło się jej narzeczonemu zaczęła wierzyć w słowa Alysson.
- Nie martw się. Dowiemy się, co zabiło twojego narzeczonego – Alysson położyła jej dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się pocieszająco – Gdzie jest teraz jego samochód?
- Na złomowisku. Niewiele z niego zostało – odpowiedział za siostrę Brian chcąc zwrócić na siebie uwagę Heid.
- Sprawdzę czy nie ma tam siarki, a ty jedź na komisariat. Może dowiesz się czegoś więcej – powiedziała do Dean, po czym odwróciła się do Emily. – Dam ci znać jak dowiemy się co zabiło twojego narzeczonego.


~*~


          Wracała ze złomowiska do motelu, w którym Dean wynajął pokój. Po kilkunastu minutach była już na miejscu.
- Dowiedziałeś się czegoś? – Zapytała wchodząc do pokoju i ściągając kurtkę.
- Niewiele. Na kamerze widać tylko jak narzeczony Emily wjeżdża na plac, a potem pojawiając się zakłócenia i film się urywa – powiedział Dean wzruszając ramionami – A ty masz coś?
- W samochodzie nie znalazłam żadnych śladów siarki, ale jak tylko do niego podeszłam czytnik fal zaczął wariować – usiadła na łóżku naprzeciwko Deana.
- Więc mściwy duch?
- Na to wygląda – odpowiedziała i po jej słowa zapadła krępująca cisza. Alysson zauważyła, że odkąd wyszli z domu Emily, Dean zaczął się dziwnie zachowywać, jednak nie chciała poruszać tego tematu wiedząc, że może zakończyć to się kłótnią.
- Wygląda na to, że Brian zapomniał już, jaka to nienormalna jesteś – powiedział Dean chcąc wreszcie dać upust swojej złości.
- Co masz na myśli?
- Jak to, co? Nie widziałaś, że klei się do ciebie jak bezpański pies? – Winchester wstał i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju.
- Dean, o co ci chodzi? – Zapytała również wstając. Nie lubiła jak ktoś mieszał się do jej spraw. Popatrzyła na Dean i nagle ją olśniło. Uniosła brew starając się ukryć się, że ta sytuacja lekko ją rozbawiła – Chyba nie jesteś zazdrosny?
- Co? Jasne, że nie – odpowiedział chłopak odrobinę za szybko, co wywołało jeszcze większy uśmiech na twarzy Alysson. Widząc jej triumfalny wyraz twarzy zarzucił kurtkę na ramiona i mruknął pod nosem: - Jadę zobaczyć czy nie był powiązany z jakimś morderstwem. Zobaczymy się za pół godziny u Emily.
Kiedy wyszedł Alysson uśmiechnęła się pod nosem i usiadła na łóżku. Nie sądziła, że kiedykolwiek ktoś taki jak Dean Winchester będzie o nią zazdrosny i to z tak błahego powodu. Jednak nie zaprzeczała, że to się jej nie podobało. Westchnęła i wyszła z pokoju zamykając drzwi na klucz. Ruszyła wolno w stronę domu Emily nadal zastanawiając się nad zachowaniem Deana. 


~*~

           - Pójdę otworzyć – powiedziała Emily, kiedy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Alysson chciała zaprzeczyć jednak dziewczyna już wyszła z salonu. Heid nie chciała zostawać sama z Brianem. Czuła się niezręcznie w jego towarzystwie. Mimo, iż byli kiedyś ze sobą blisko teraz wszystko między nimi było skończone i Alysson nie chciała tego zmieniać. Zerknęła na niego niepewnie i już widziała jak otwierał usta żeby coś powiedzieć, jednak w tej samej chwili, na jej szczęście, do salonu weszła Emily z Deanem. Alysson uśmiechnęła się do Winchestera, lecz nie był to triumfalny uśmiech tak jak wcześniej. Uśmiechała się do niego przyjaźnie, wdzięczna za to, że dzięki jego przybyciu uniknęła niezręcznej rozmowy z Brianem.
- Jest coś, o czym nie powiedziałaś nam, Emily? – Zapytał Dean przyglądając się uważnie dziewczynie. Widząc, że blondynka niepewnie kręci głową dodał: - Jasne, a o tym, że miesiąc temu ty i twój narzeczony spowodowaliście wypadek, w którym zginęła jedna osoba po prostu zapomniałaś nam powiedzieć, tak?
- Co?! Emily jak mogłaś nie powiedzieć nam o tak ważnej rzeczy? – Alysson wstała patrząc z niedowierzaniem na przyjaciółkę.
- Przepraszam. Na policji powiedzieliśmy, że to Mark prowadził, ale tak naprawdę to byłam ja. To ja zabiłam tego mężczyznę i to ja powinnam teraz zginąć. To wszystko moja wina – Emily popatrzyła na Alysson przepraszająco, a w jej oczach pojawiły się łzy. Heid pokiwała ze zrozumieniem głową i objęła przyjaciółkę ramieniem.
- Ten duch po ciebie przyjdzie, prawdopodobnie dziś w nocy – powiedział Dean głową wskazując na okno. Na zewnątrz powoli zapadał zmrok przypominając im, że mają coraz mniej czasu na pozbycie się tego ducha.
- Jak nazywał się ten mężczyzna, który zginął w tym wypadku? – Zapytała Alysson ciągle czując na sobie palący wzrok Briana, który usilnie starała się zignorować.
- William Smith. Jest pochowany na miejskim cmentarzu – odpowiedziała Emily nie do końca wiedząc, po co im ta wiedza.
- Żeby pozbyć się ducha musimy spalić jego kości – wyjaśniła Alysson widząc zdziwioną minę Emily – Gdyby coś się działo… Poczułabyś nagły spadek temperatury lub gdybyś zobaczyła coś dziwnego, zrób na podłodze krąg z soli i pod żadnym pozorem z niego nie wychodź. Zadzwonię do ciebie jak będzie po wszystkim.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział VI

Rozdział VI



           Kiedy się obudził miejsce obok na łóżku było puste, a z łazienki dochodził odgłos płynącej wody. Po chwili szmer ucichł i do pokoju weszła Alysson w krótkich jeansach, fioletowej bluzce z dekoltem w serek i mokrymi, lekko pofalowanymi włosami. Kiedy zauważyła, że Dean już nie śpi i przygląda się jej speszona odwróciła wzrok i podeszła do szafki otwierając jedną z szuflad.- Pójdę już – powiedział Dean domyślając się, że dziewczyna nie ma teraz ochoty na rozmowę. Wstał i podszedł do drzwi – Spakuj się. Wyjeżdżamy za godzinę.
Kiedy Dean wyszedł, oparła się rękami o parapet i westchnęła głośno. Przymknęła oczy pozwalając, aby promienie słoneczne ogrzewały jej twarz. Usłyszała za sobą szmer, lecz kiedy się odwróciła nikogo nie zobaczyła. Rozejrzała się uważnie po pokoju nadal nic nie dostrzegając. Wzruszyła ramionami stwierdzając, że tylko się jej przesłyszała. Podeszła do łóżka i wyciągnęła spod niego torbę. Zaczęła pakować do niej swoje rzeczy. Kiedy skończyła wyszła z pokoju z torbą na ramieniu. 


           Kiedy wyszli z motelu Alysson czekała już na nich oparta o lśniącą maskę czarnego samochodu. Uśmiechnęła się do nich delikatnie i włożyła swoją torbę do bagażnika. Wsiedli do samochodu i z piskiem opon ruszyli sprzed motelu.
- Co zamierzasz teraz robić? – Zapytał Sam odwracając głowę w jej stronę. Dean słysząc jego pytanie drgnął niespokojnie w fotelu.
- Pewnie znajdę sobie kolejną robotę – powiedziała wzruszając ramionami i zerkając na starszego Winchestera.
- A ja myślę, że powinnaś zostać jeszcze przez kilka dni u Bobbiego. Może uda się nam wezwać Cas’a i dowiemy się, o co chodziło temu demonowi – powiedział Dean zatrzymując się na czerwonym świetle.
- Myślisz, ze ten wasz Castiel będzie wiedział cokolwiek na ten temat?
- Powinien coś wiedzieć. W końcu demon mówił, że anioły też starają się przeciągnąć cię na swoją stronę – odpowiedział za brata Sam.
- Obyś się nie mylił. Mam tylko nadzieję, że będzie posiadał na tyle informacji żeby wytłumaczyć mi, o co w tym wszystkim chodzi – powiedziała Alysson patrząc przez szybę na mijane budynki kończąc tym samym rozmowę. 


           Po kilku godzinach spędzonych na rozmowach o wszystkim i o niczym zaparkowali na zaniedbanym podwórku przed domem Bobbiego. Alysson wyszła z samochodu i uśmiechnęła się pod nosem widząc jak Rumsfeld podbiega do niej ucieszony machając ogonem. Poklepała go lekko po głowie i razem z braćmi weszła do domu. Lubiła dom Bobbiego. Mimo, iż wszędzie można było dostrzec broń, a każdą wolną przestrzeń zajmowały porozrzucane książki, zapiski i talizmany, Alysson czuła się tu bezpiecznie. Większość ludzi, którzy tutaj przychodzili, odrzucały zakurzone meble, zdrapane ściany i zniszczona podłoga, jednak panna Heid traktowała to wszystko jak dom, w którym pozbierała się po utracie wszystkich bliskich jej osób. I nie zamieniłaby go na żaden inny, ponieważ było to jedyne miejsce, do którego chciała wracać po skończonym polowaniu.
- I jak, wszystko poszło zgodnie z planem? – Zapytał Bobby trójkę łowców patrząc jednak tylko na Alysson.
- Poszło jak z płatka – powiedziała ironicznie dziewczyna rzucając torbę w kąt. Podeszła do małej lodówki i wyciągnęła cztery butelki piwa, które położyła na stoliku. Otworzyła jedną z nich i upiła spory łyk alkoholu – No to, co, wzywajcie tu tego swojego skrzydlatego przyjaciela – usiadła na kanapie podwijając kolana pod brodę i patrząc na nich wyczekująco.
Dean uniósł zaskoczony brwi. Odkąd ją poznał nie zachowywała się tak nonszalancko i beztrosko. Domyślił się jednak, że dziewczyna tylko udaje wyluzowaną, aby nie okazywać im swoich prawdziwych emocji. On sam często tak robił. Ukrywał swoje uczucia pod maską obojętności i swobody.
- Do czego potrzebny jest wam Cas? Jest coś, o czym nie wiem? – Zapytał Bobby marząc brwi i patrząc to na Winchesterów to na Alysson.
- Ten demon, którego zabiliśmy powiedział coś dziwnego. Twierdził, że Alysson ma dar i zarówno anioły jak i demony chcąc ją mieć w swoich szeregach. Nie do końca wiemy, co miał na myśli, więc mamy nadzieję, że Cas będzie wiedział coś na ten temat – wyjaśnił Sam zakładając włosy za uszy.
- Castiel, bądź tak łaskaw i zaciągnij swój anielski tyłek na ziemię – powiedział Dean czując się głupio tak jak zawsze, gdy wzywał przyjaciela. Nic się nie wydarzyło, więc spróbował jeszcze raz - Cas, potrzebujemy cię tu.
Znowu odpowiedziała mu cisza. Zrezygnowany wziął schłodzoną butelkę z piwem i otworzył ją.
- Może ma jakieś problemy, tam na górze – powiedział Sam wzruszając ramionami.
- Tak albo po prostu ma gdzieś nasze problemy – powiedziała Alysson z nutką sarkazmu w głosie.
- Co dokładnie mówił ten demon? – Zapytał Bobby chcąc zmienić temat. Jednak zanim ktoś zdążył mu odpowiedzieć po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu. Alysson wyjęła komórkę z kieszeni i popatrzyła na wyświetlacz. Na ekranie wyświetliło się imię dziewczyny, z którą nie widziała się już kilka lat. Zdziwiona nacisnęła zieloną słuchawkę i przystawiła telefon do ucha.
- Emily? – Zapytała i umilkła na chwilę wsłuchując się w odpowiedź – Jasne, postaram się przyjechać jak najszybciej – rozłączyła się i odłożyła telefon na stolik.
- Coś się stało? – Zapytał Dean patrząc na nią. Alysson wstała z kanapy i odłożyła pustą butelkę po piwie na stół.
- Muszę jechać do Dallas. Dzwoniła dawna znajoma. Jej narzeczony zginął w wypadku samochodowym. Problem w tym, że kamera sklepu nie zarejestrowała żadnego innego samochodu.
- Dlaczego uważa, że to sprawa dla ciebie? – Zapytał Bobby drapiąc się po głowie.
- Bo na samochodzie jej narzeczonego było spore wgniecenie od strony kierowcy, a samochód znaleziono na pustym placu, więc można od razu wykluczyć, że w coś wjechał – powiedziała Alysson podnosząc torbę z ziemi.
- Nie możesz jechać sama – zaprotestował Dean.
- Polowałam już wcześniej sama. Dam sobie rady – powiedziała Alysson zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Dean ma rację. Nie pojedziesz sama. Szczególnie teraz, kiedy może okazać się, że ten demon mówił prawdę – poparł starszego Winchestera Bobby.
- Pojadę z tobą, a Sam i Bobby spróbują wezwać Cas’a i dowiedzieć się czegoś więcej – powiedział Dean głosem nieznoszącym sprzeciwu i wstał zarzucając nierozpakowaną jeszcze torbę na ramię.
- No dobra – westchnęła zrezygnowana nie do końca przekonana, że to dobry pomysł, aby Dean z nią jechał. Zarzuciła bluzę na ramiona i wyszła nie czekając na starszego Winchestera. Wsiadła do Impali, a po chwili to samo zrobił Dean. Odpalił silnik i ruszył sprzed domu Singera zerkając, co jakiś czas, na Alysson.
- Mam nadzieję, że szybko załatwimy tą robotę – powiedziała dziewczyna opierając głowę o fotel i przymykając oczy.
- A co, niezbyt przepadasz za tą dawną znajomą?- Zapytał Dean uśmiechając się złośliwie jak to miał w swoim zwyczaju.
- Tu nie chodzi o nią. Ja i Emily kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Tu chodzi tylko i wyłącznie o jej brata, Briana. Byliśmy kiedyś parą i nasze rozstanie nie należało do najprzyjemniejszych.



*****************************************


Kolejny rozdział postaram się dodać już w piątek i mam nadzieję, że będzie on miłą niespodzianką dla tych, którym spodobało się połączenie Dalysson :)

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział V

Rozdział V


                

           - Nie traktujcie mnie jak dziecko! Jestem dorosła i potrafię sama o siebie zadbać – powiedziała wściekła Alysson chodząc nerwowo po pokoju.
- W to nie wątpię, ale to nie zmienia faktu, że tu zostajesz. I proszę cię nie zmuszaj mnie to bardziej radykalnych środków – powiedział Dean wskazując głową na torbę, w której oboje doskonale wiedzieli, że trzyma ukryte kajdanki. Szczerze mówiąc starszy Winchester był rozbawiony całą tą sytuacją. Alysson zachowywała się jak rozkapryszony dzieciak, któremu rodzice nie chcą kupić lizaka. Rozumiał ją jednak. Też nienawidził siedzieć bezczynnie, podczas gdy inni narażali za niego życie. Nie cierpiał bezsilności i najwyraźniej, Alysson również jej nie znosiła.
Dziewczyna wiedząc, że ich nie przekona zacisnęła zęby i usiada zrezygnowana na łóżku.
- Dobrze, skoro nie pozwolicie mi iść samej, pójdziemy tam wszyscy razem – powiedziała przygryzając delikatnie dolną wargę. Robiła tak zawsze, gdy nie była czegoś pewna lub gdy się denerwowała. Z czasem taki gest stał się nie tylko jej nawykiem, ale również i zaletą, ponieważ większość mężczyzn uważała, że wygląda przy tym bardzo słodko i niewinnie.
- Myślę, że Dean mówiąc, że nie idziesz miał na myśli, że w ogóle nie idziesz. Nawet z nami – powiedział Sam uśmiechając się do niej przepraszająco. Dean na potwierdzenie jego słów pokiwał głową domyślając się, jaka będzie reakcja dziewczyny.
- W porządku. Jest tylko jeden mały problem. Znam to miasto lepiej niż wy i będę w tym magazynie dużo szybciej – powiedziała unosząc głowę z wyższością. Dean pokręciła głową niedowierzaniem. Nie sądził, że dziewczyna może być aż tak uparta.
- Sammy poradzisz sobie sam? No, bo jak widzisz muszę zostać z Alysson żeby nie zrobiła jakiegoś głupstwa – powiedział Dean szczerząc się do dziewczyny.
- Jasne – odpowiedział Sam wkładając za pasek pistolet i nóż. Alysson otwierała już usta żeby zaprzeczyć, jednak Sam wyszedł nie zwracając na nią uwagi. Dziewczyna prychnęła ze złości i popatrzyła na Deana z wyrzutem.
- Pozwolisz mu iść samemu polować na demona, który zabił w tym miesiącu już cztery osoby? – Zapytała marszcząc brwi.
- Poradzi sobie. I wiem, że jesteś na nas wściekła, ale obiecaliśmy Bobbiemu cię chronić, więc musisz starać się nas zrozumieć – powiedział Dean patrząc uważnie.
- Wiem i rozumiem was, ale wy też musicie mnie zrozumieć. Nie mogę pozwolić żeby ktoś narażał życie próbując naprawić moje błędy – powiedziała, po czym wiedząc, że nic nie wskóra jak gdyby nigdy nic położyła się na łóżku i zaczęła czytać książkę. Po kilkudziesięciu minutach siedzenia w ciszy rozległ się dźwięk piosenki Smoke On The Water. Dean pospiesznie wstał i odebrał telefon.
- Co jest Sammy? –Powiedział do słuchawki i przez chwilę wsłuchiwał się w odpowiedź – Jasne, zaraz tam będziemy.
Rozłączył się po czym chwycił za kurtkę i schował pistolet za pasek u spodni.
- Wstawaj, jedziemy do magazynu – powiedział zniecierpliwiony do Alysson. Dziewczyna nie zadając zbędnych pytań zabrała swoją broń i oboje wyszli z pokoju.


           - Jak to możliwe, że demon był uwięziony zanim Sam przyjechał do magazynu? – Zapytała zdziwiona Alysson wychodząc z samochodu.
- Nie mam pojęcia, ale zaraz się wszystkiego dowiemy – odpowiedział Dean mijając ją i idąc w kierunku wejścia. Otworzył drzwi i odsunął się trochę chcąc przepuścić dziewczynę pierwszą, jednak zauważył, że ta nie ruszyła się nawet z miejsca, w którym stała.
- Wszystko w porządku? – Zapytał podchodząc do niej.
- Tak. To znaczy nie. Chyba nie dam rady – powiedziała cicho spuszczając głowę. Dean chwycił ją za podbródek i podniósł jej twarz tak żeby patrzyła mu w oczy.
- Jesteś silna i na pewno sobie poradzisz. A nawet jeśli nie to ja i Sam będziemy w pobliżu i załatwimy to za ciebie – powiedział uśmiechając się do niej przyjacielsko. Dziewczyna była niższa od niego o ponad głowę, jednak wiedział, że w tym drobnym ciele kryje się wielka odwaga i determinacja, dlatego nie miał wątpliwości, że Alysson sobie poradzi. Heid odwzajemniła delikatnie jego uśmiech i razem weszli do magazynu. Wnętrze było ciemne i odrobinę przerażające. W powietrzu można było wyczuć zapach stęchlizny i siarki. Przeszli w głąb budynku i zobaczyli Sama pochylającego się nad związanym mężczyzną siedzącym na krześle w okręgu wymalowanych na podłodze czerwoną farbą. Sam słysząc ich kroki zaprzestał tortur i odwrócił się.
- Udało mi się wyciągnąć z niego tylko tyle, że uwięził go jakiś anioł – powiedział patrząc znacząco na Deana.
- Cas? – Zapytał starszy Winchester unosząc brwi, jednak zanim ktoś zdążył mu odpowiedzieć, demon uśmiechnął się szeroko.
- Alysson, kochana. Tak długo czekałem na to spotkanie. Szkoda tylko, że odbyło się ono w tak niestosownych dla mnie okolicznościach – wskazał głową na oplatające go sznury po czym dodał: – Widzę, że znalazłaś sobie nowych przyjaciół. Szkoda tylko, że znajomość z nimi ci nie służy. A w szczególności z tym skrzydlatym dupkiem. Nie powinnaś zadawać się z aniołami. Przy mnie i moich pobratymcach o wiele lepiej rozwiniesz swoje zdolności.
Bracia popatrzyli zdziwieni na Alysson nie zdając sobie sprawy, że dziewczyna też nie ma pojęcia, o czym mówi demon.
- Nie wiem, co masz na myśli mówiąc o rozwijaniu jakiś zdolności i szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie to. Ale chcę wiedzieć tylko jedno. Dlaczego Alex? – Zapytała siląc się na spokój, choć tak naprawdę, kiedy patrzyła w oczy człowieka, który zabił jej brata miała ochotę wbić mu nóż w serce.
- Nie wiesz nic o mocy jaką posiadasz? Twoi skrzydlaci przyjaciele nic ci nie powiedzieli? – Zapytał demon będąc szczerze zaskoczony – Typowe. Pewnie chcieli upewnić się najpierw, że mają cię po swojej strona, a dopiero później powiedzieć ci o tym jak wyjątkowa jesteś.
- Nagadałeś się już? Bo to będą twoje ostatnie słowa – powiedział zniecierpliwiony Dean wyciągając nóż, który był wstanie zabić demona. Podszedł do mężczyzny jednak zatrzymała go Alysson.
- Ja to zrobię – powiedziała odbierając od niego nóż i kurczowo zaciskając dłoń na jego rękojeści. - Exorcizamus te, omnis immundus spiritus, omnis satanica potestas, omnis incursio infernalis adversarii – powiedziała cicho nie spuszczając wzroku z demona, który zaciskał zęby żeby nie krzyknąć z bólu. Podeszła do niego i wtedy zobaczyła śmierć Alexa oczami jego zabójcy. Czuła jego złość i satysfakcję, jaką czerpał z bólu, który zadał chłopakowi. Czuła jego radość z bólu jaki zadał jej.
- Wiesz, dlaczego go zabiłem? – Wysyczał przez zęby demon starając się uśmiechnąć złośliwie jednak jego twarz wykrzywił grymas bólu. – Nie lubiłem go. Przy nim byłaś słaba i nieskoncentrowana. Ograniczał cię i był bezwartościowy. Do niczego się nie nadawał.
Alysson nie wytrzymała i wbiła nóż w serce demona. Błysnęło jaskrawe światło i ciało mężczyzny opadło bezwładnie na krzesło. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w nie. Nie tak wyobrażała sobie zemstę. Myślała, że poczuje ulgę, a tak naprawdę czuła się jeszcze gorzej niż wcześniej. I jeszcze te słowa demona. O jakich zdolnościach mówił i co mają do tego anioły? Wiedziała, że one istnieją jednak żadnego z nich dotąd nie spotkała. Nie rozumiała, czego mogliby chcieć od niej i w czym mogłaby być im pomocna.
- Alysson? – Dean niepewnie dotknął jej ramienia wyrywając ją tym samym z zamyślenia.
- Jedźmy już – powiedziała i wyszła z magazynu nawet nie patrząc na nich.


~*~

           - Zaczynam wątpić, że to był dobry pomysł zabierając ją tutaj – powiedział Dean wyciągając z lodówki dwie butelki piwa i podając jedną bratu.
- To, że wynajęła na jedną noc osobny pokój to jeszcze nic nie znaczy. Może po prostu chce pobyć sama. W końcu zabiła demona, który na jej oczach skręcił kark Alexowi – powiedział Sam nie do końca pewny swoich słów – Zastanawiam się, o co chodziło temu demonowi z tymi wyjątkowymi możliwościami Alysson.
- Też nie wiem – powiedział Dean wymijająco, nie chcąc na razie mówić Samowi o dziwnych snach dziewczyny – pójdę zobaczyć czy wszystko u niej w porządku.
I wyszedł zanim Sam zdążył się sprzeciwić.


           - Wejdź – powiedziała cicho domyślając się, że to któryś z Winchesterów puka do jej pokoju.
- Przyszedłem tylko sprawdzić jak się czujesz – powiedział Dean zamykając za sobą drzwi. Alysson uśmiechnęła się pod nosem. Nie sądziła, że Winchesterowie będą się tak o nią troszczyć. Była przyzwyczajona, że inni łowcy traktowali ja z obojętnością czy nawet z zawiścią.
- Wiesz, skoro tobie rozmowa pomogła to może ze mną będzie tak samo – powiedziała przygryzając wargę i spuszczając wzrok. Dean usiadł obok niej na łóżku i przyjrzał się jej uważnie.
- Więc może opowiesz mi, co tak właściwie wydarzyło się w tym magazynie dwa lata temu?
Dziewczyna westchnęła cicho i położyła się na łóżku. Przez chwilę między nimi panowała niezręczna cisza, którą po chwili przerwała Alysson:
- W chwili swojej śmierci, mój ojciec poprosił mnie żebym zaopiekowała się Alexem, żebym dopilnowała, aby był bezpieczny. To była jedyna rzecz, o jaką kiedykolwiek błagał mnie mój ojciec, a ja go zawiodłam... – Przerwała na chwilę zamykając oczy. Przełknęła ślinę próbując powstrzymaj napływające do jej oczy łzy. Dean jakby odruchowo złapał jej dłoń, chcąc dodać jej otuchy tak jak to zrobiła wcześniej Alysson podczas ich rozmowy o piekle. - Dwa lata temu w Jefferson, gdzie wtedy mieszkaliśmy demon zabijał niewinne osoby. Nie mogłam siedzieć bezczynnie i patrzeć na te wszystkie morderstwa, więc postanowiła, że na niego zapoluję. Oczywiście mój brat chciał jechać ze mną, a ja głupia się zgodziłam. To miało być jego pierwsze w życiu polowanie. Wszystko poszło łatwo. Za łatwo. Ten demon jakby to wszystko zaplanował, jakby chciał żebyśmy go znaleźli. Alex oczywiście nie mógł się już doczekać, więc poszedł pierwszy. A kiedy weszłam do tego magazynu, zobaczyłam jak demon skręca mu kark... - Jej głos się załamał i nie była już w stanie nic powiedzieć. Już nawet nie powstrzymywała łez, które spływały jej po lekko zaczerwienionych policzkach. Mimo bólu, jaki spowodowały wracające wspomnienia, czuła się lżej. Dean był pierwszą osobą, przed którą się otworzyła. Nawet Bobby nie wiedział, co tak naprawdę się wtedy stało. Dean nie wiedząc, co mógłby więcej zrobić, po prostu położył się, obok Alysson i objął ją delikatnie ramieniem. Dziewczyna niewiele się nad tym zastanawiając wtuliła się w jego klatkę piersiową pozwalając, aby jej łzy zmoczyły mu koszulkę. Dean pogłaskał ją niepewnie po włosach i pocałował w głowę. Po kilku minutach zmęczona dziewczyna zasnęła, a Winchester nie chcąc jej budzić przysunął ją bliżej siebie i również zamknął oczy.



*****************************************


Wróciłam po tej krótkiej przerwie z nową energią do pisania następnych rozdziałów. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba. A jak podoba się wam nowy wygląd bloga?