Rozdział VI
Siedziała na łóżku w obskurnym pokoju motelowym i starała się skupić na przeglądaniu policyjnych akt. Była wściekła na Sama i nawet nie próbowała tego ukryć. Nie rozumiała, dlaczego on i Bobby robili wszystko, aby Alysson spotkała się z Deanem, oczywiście wcześniej o niczym jej nie mówiąc. Tak było i tym razem; wczoraj zadzwonił do niej Sam prosząc żeby pomogła mu rozwiązać serię niewyjaśnionych samobójstw w Calumet City w Illinois i „przez zapomnienie” nie poinformował jej, że tą sprawą zajmie się z nimi również Dean. Przez to siedziała teraz razem z braćmi Winchester w ich pokoju i czytała akta dotyczące ostatnich samobójstw w mieście, zmuszając się chociażby do delikatnego uśmiechu, który ukryłby jej prawdziwy, podły nastrój.
Odrzuciła na bok teczkę dotyczącą samobójstwa młodej kelnerki i zerknęła przelotnie na siedzącego przy laptopie Sama. Coraz częściej zauważała, jak bardzo zmienił się młodszy Winchester. Próbowała nawet z nim o tym rozmawiać, ale on tłumaczył się wtedy zmęczeniem, bądź udawał, że nie rozumie, o co jej chodzi. Trochę ją to przerażało, ale mimo to wiedziała, że to nadal jest jej najlepszy przyjaciel, którego poznała prawie dwa lata temu. Oboje postanowili zapomnieć o „incydencie”, jaki między nimi zaistniał i dzięki temu znów dogadywali się jak dawniej, tak jakby nic się nie wydarzyło.
- Więc wszystkie ofiary popełniły samobójstwo bez jakichkolwiek oznak depresji czy jakiegoś załamania nerwowego? – Zapytał Dean i odchrząknął cicho zerkając na Alysson. Widział, że dziewczyna jest na niego zła, jednak nie wiedział, jaki jest tego powód. Chciał z nią o tym porozmawiać, jednak Alysson od swojego powrotu uparcie go unikała i robiła wszystko, żeby nie zostać z nim sam na sam.
- Na to wygląda. Znalazłaś coś Alysson? – Odparł Sam i odwrócił się do dziewczyny.
- Wszystkie samobójstwa zaczęły się jakiś tydzień temu. Pierwszą ofiarą była kelnerka Jane Collins, strzeliła sobie w głowę przed restauracją, w której pracowała. Kilka minut przed samobójstwem rozmawiała ze swoją siostrą. Myślę, że powinniśmy się z nią spotkać.
- Dobra, ja pojadę do tej Collins, a wy jedźcie do kostnicy sprawdzić czy na ciałach samobójców nie ma śladów siarki czy czegoś innego podejrzanego – powiedział Sam szukając w swojej torbie podrobionej odznaki agenta FBI.
- Pojadę z tobą, tylko się przebiorę – rzuciła pospiesznie Alysson i nie czekając na ich reakcję wyszła na korytarz i poszła do swojego pokoju przebrać się w coś bardziej oficjalnego niż podarte dżinsy i szara koszulka.
- Więc wszystkie ofiary popełniły samobójstwo bez jakichkolwiek oznak depresji czy jakiegoś załamania nerwowego? – Zapytał Dean i odchrząknął cicho zerkając na Alysson. Widział, że dziewczyna jest na niego zła, jednak nie wiedział, jaki jest tego powód. Chciał z nią o tym porozmawiać, jednak Alysson od swojego powrotu uparcie go unikała i robiła wszystko, żeby nie zostać z nim sam na sam.
- Na to wygląda. Znalazłaś coś Alysson? – Odparł Sam i odwrócił się do dziewczyny.
- Wszystkie samobójstwa zaczęły się jakiś tydzień temu. Pierwszą ofiarą była kelnerka Jane Collins, strzeliła sobie w głowę przed restauracją, w której pracowała. Kilka minut przed samobójstwem rozmawiała ze swoją siostrą. Myślę, że powinniśmy się z nią spotkać.
- Dobra, ja pojadę do tej Collins, a wy jedźcie do kostnicy sprawdzić czy na ciałach samobójców nie ma śladów siarki czy czegoś innego podejrzanego – powiedział Sam szukając w swojej torbie podrobionej odznaki agenta FBI.
- Pojadę z tobą, tylko się przebiorę – rzuciła pospiesznie Alysson i nie czekając na ich reakcję wyszła na korytarz i poszła do swojego pokoju przebrać się w coś bardziej oficjalnego niż podarte dżinsy i szara koszulka.
Wysiadła z samochodu i wygładziła fałdy na czarnej spódnicy. Kiwnęła porozumiewawczo do Sama i zapukała w drzwi niewielkiego domku na obrzeżach miasta. Po chwili otworzyła im rudowłosa kobieta po trzydziestce.
- Marie Collins? – Zapytała Alysson, a gdy kobieta ze zdziwieniem pokiwała głową, wyciągnęła odznakę i dodała: - Agentka specjalna Davis, a to mój partner agent Ford. Chcieliśmy porozmawiać o pani siostrze.
- O Jane? Dlaczego FBI interesuje się samobójstwem mojej siostry? – Zapytała kobieta i nerwowo założyła za ucho kosmyk włosów.
- FBI stara się bardziej dbać o bezpieczeństwo mieszkańców. Może porozmawiamy w środku? – Zapytał Sam i uśmiechnął się do kobiety, jednak Alysson zauważyła, że nie był to przyjazny uśmiech. Pani Collins pokiwała głową i zaprowadziła ich do salonu. Heid podeszła do komody i przyjrzała się uważnie zdjęciu uśmiechniętej blondynki, prawdopodobnie zmarłeś Jane Collins.
- Czy pani siostra miała depresje? Przeżyła w ostatnim czasie coś, co mogło wpłynąć na jej psychikę? Jakieś załamanie nerwowe albo straciła kogoś bliskiego? – Zapytała Alysson odkładając zdjęcie na miejsce.
- Miała problemy, jak każdy. To był jej gorszy dzień, a ja próbowałam robić to, co powinna zrobić siostra. Starałam się ją pocieszyć – powiedziała Marie Collins i znów założyła kosmyk włosów za ucho.
- Dlaczego pani kłamie, pani Collins? – Zapytał Sam przyglądając się badawczo kobiecie i przekrzywił delikatnie głowę na bok.
- Słucham? Co pan mi sugeruje? – Odparła kobieta nerwowo zerkając na Alysson.
- Niektórzy ludzie mają tiki nerwowe, które objawiają się, gdy kłamią, jak np. dotykanie włosów. Może powiedziała pani coś siostrze, co przelało szalę goryczy i utwierdziło ją w przekonaniu, że nie ma, po co żyć? – Zapytał nagle Sam nachylając się nad kobietą. Alysson popatrzyła z niedowierzaniem na chłopaka. Nie mogła pojąć, co się z nim w ostatnim czasie dzieje.
- Jak pan śmie oskarżać mnie o coś takiego? - Zapytała roztrzęsiona kobieta.
- Proszę wybaczyć mojemu partnerowi, nie jest dziś w formie - powiedziała pospiesznie Alysson widząc, że Sam już otwierał usta, aby odpowiedzieć kobiecie. Popchnęła go dyskretnie w stronę wyjścia i po raz ostatni zwróciła się do kobiety. - Bardzo mi przykro z powodu pani siostry.
Odwróciła się i chciała wyjść za Samem z domu kobiety, jednak usłyszała za sobą głos pani Collins:
- Niech pani poczeka. Pani partner miał rację – powiedziała kobieta załamanym głosem, a kiedy Alysson odwróciła się do niej ze zdziwieniem wyjaśniła drżącym głosem: - Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Kiedy moja siostra zadzwoniła do mnie, chciałam jej powiedzieć, że ją kocham i zawsze jej pomogę, ale zamiast tego powiedziałam, że jest dla mnie ciężarem i będzie lepiej dla wszystkich jak się zabije. Nie chciałam tego powiedzieć, ale nie mogłam przestać! – Po tych słowach głos pani Collins całkowicie się załamał, a ona ukryła twarz w dłoniach. Alysson patrzyła na nią z szokiem wypisanym na twarzy. Nie rozumiała jak można było powiedzieć coś takiego własnej siostrze. Podeszła do kobiety i położyła jej dłoń na ramieniu.
- To nie była pani wina – powiedziała starając się, aby jej głos zabrzmiał przekonywująco, po czym zostawiła Marie Collins samą w salonie.
- Marie Collins? – Zapytała Alysson, a gdy kobieta ze zdziwieniem pokiwała głową, wyciągnęła odznakę i dodała: - Agentka specjalna Davis, a to mój partner agent Ford. Chcieliśmy porozmawiać o pani siostrze.
- O Jane? Dlaczego FBI interesuje się samobójstwem mojej siostry? – Zapytała kobieta i nerwowo założyła za ucho kosmyk włosów.
- FBI stara się bardziej dbać o bezpieczeństwo mieszkańców. Może porozmawiamy w środku? – Zapytał Sam i uśmiechnął się do kobiety, jednak Alysson zauważyła, że nie był to przyjazny uśmiech. Pani Collins pokiwała głową i zaprowadziła ich do salonu. Heid podeszła do komody i przyjrzała się uważnie zdjęciu uśmiechniętej blondynki, prawdopodobnie zmarłeś Jane Collins.
- Czy pani siostra miała depresje? Przeżyła w ostatnim czasie coś, co mogło wpłynąć na jej psychikę? Jakieś załamanie nerwowe albo straciła kogoś bliskiego? – Zapytała Alysson odkładając zdjęcie na miejsce.
- Miała problemy, jak każdy. To był jej gorszy dzień, a ja próbowałam robić to, co powinna zrobić siostra. Starałam się ją pocieszyć – powiedziała Marie Collins i znów założyła kosmyk włosów za ucho.
- Dlaczego pani kłamie, pani Collins? – Zapytał Sam przyglądając się badawczo kobiecie i przekrzywił delikatnie głowę na bok.
- Słucham? Co pan mi sugeruje? – Odparła kobieta nerwowo zerkając na Alysson.
- Niektórzy ludzie mają tiki nerwowe, które objawiają się, gdy kłamią, jak np. dotykanie włosów. Może powiedziała pani coś siostrze, co przelało szalę goryczy i utwierdziło ją w przekonaniu, że nie ma, po co żyć? – Zapytał nagle Sam nachylając się nad kobietą. Alysson popatrzyła z niedowierzaniem na chłopaka. Nie mogła pojąć, co się z nim w ostatnim czasie dzieje.
- Jak pan śmie oskarżać mnie o coś takiego? - Zapytała roztrzęsiona kobieta.
- Proszę wybaczyć mojemu partnerowi, nie jest dziś w formie - powiedziała pospiesznie Alysson widząc, że Sam już otwierał usta, aby odpowiedzieć kobiecie. Popchnęła go dyskretnie w stronę wyjścia i po raz ostatni zwróciła się do kobiety. - Bardzo mi przykro z powodu pani siostry.
Odwróciła się i chciała wyjść za Samem z domu kobiety, jednak usłyszała za sobą głos pani Collins:
- Niech pani poczeka. Pani partner miał rację – powiedziała kobieta załamanym głosem, a kiedy Alysson odwróciła się do niej ze zdziwieniem wyjaśniła drżącym głosem: - Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Kiedy moja siostra zadzwoniła do mnie, chciałam jej powiedzieć, że ją kocham i zawsze jej pomogę, ale zamiast tego powiedziałam, że jest dla mnie ciężarem i będzie lepiej dla wszystkich jak się zabije. Nie chciałam tego powiedzieć, ale nie mogłam przestać! – Po tych słowach głos pani Collins całkowicie się załamał, a ona ukryła twarz w dłoniach. Alysson patrzyła na nią z szokiem wypisanym na twarzy. Nie rozumiała jak można było powiedzieć coś takiego własnej siostrze. Podeszła do kobiety i położyła jej dłoń na ramieniu.
- To nie była pani wina – powiedziała starając się, aby jej głos zabrzmiał przekonywująco, po czym zostawiła Marie Collins samą w salonie.
Szybkim krokiem wyszła z domu ofiary i podeszła do samochodu, o który opierał się Sam.
- Co z tobą Sam? Ta kobieta właśnie straciła siostrę, a ty jeszcze na nią naskakujesz? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałeś. Jakbyś nie miał żadnych skrupułów – powiedziała opierając ręce na biodrach i patrząc na niego z irytacją.
- Minęło półtora roku, ludzie się zmieniają - powiedział Sam usilnie unikając jej wzroku.
- Ale nie aż tak. Nawet po półtora roku ludzie nie zmieniają się tak bardzo. Nie zaczynają zachowywać się tak jakby nie mieli sumienia.
- A może ja naprawdę nie mam sumienia? - Zapytała zirytowany już całą tą sytuacją Sam.
- Co? O czym ty mówisz, Sam? - Zapytała marszcząc brwi niepewna czy powinna brać jego słowa na poważnie.
- Nieważne. - Sam chciał ją wyminąć i wsiąść do samochodu, jednak Alysson chwyciła go za ramię i odwróciła w swoją stronę.
- Co miałeś na myśli mówiąc, że nie masz sumienia? – Zapytała dobitnie i popatrzyła na niego wyzywająco. Nie zamierzała odpuszczać, musiała dowiedzieć się się wreszcie prawdy. Sam westchnął zrezygnowany i potarł palcami skronie.
- Ten, kto mnie wskrzesił... Nie udało mu się przywrócić mnie całego. Myślę, że moja dusza została w klatce razem z Lucyferem i Michałem.
- Co? – Była tak zszokowana, że nie była w stanie wyszeptać nic więcej. Nie tego się spodziewała. Zrozumiałaby gdyby Sam zmienił się pod wpływem tego wszystkiego, co przeżył w swoim życiu; gdyby ta nieczułość i brak skrupułów były tylko mechanizmem obronnym przed okrucieństwami tego świata, ale nigdy by nie pomyślała, że ktoś wrócił mu życie, ale nie wrócił mu duszy. - Dean wie o twoich domysłach?
- Nie i nie dowie się o tym - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu, a w jego oczach zobaczyła niezdrowy błysk stanowczości.
- Kiedyś będziesz musiał mu powiedzieć. Może Cass będzie miał jakiś pomysł jak przywrócić ci duszę. Tak nie można żyć, Sam.
- Nie rozmawiajmy już o tym, ok? - Zapytał obojętnie, po czym po prostu minął ją i wsiadł do samochodu. Dziewczyna westchnęła i zrezygnowana usiadła na miejscu pasażera.
- Co z tobą Sam? Ta kobieta właśnie straciła siostrę, a ty jeszcze na nią naskakujesz? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałeś. Jakbyś nie miał żadnych skrupułów – powiedziała opierając ręce na biodrach i patrząc na niego z irytacją.
- Minęło półtora roku, ludzie się zmieniają - powiedział Sam usilnie unikając jej wzroku.
- Ale nie aż tak. Nawet po półtora roku ludzie nie zmieniają się tak bardzo. Nie zaczynają zachowywać się tak jakby nie mieli sumienia.
- A może ja naprawdę nie mam sumienia? - Zapytała zirytowany już całą tą sytuacją Sam.
- Co? O czym ty mówisz, Sam? - Zapytała marszcząc brwi niepewna czy powinna brać jego słowa na poważnie.
- Nieważne. - Sam chciał ją wyminąć i wsiąść do samochodu, jednak Alysson chwyciła go za ramię i odwróciła w swoją stronę.
- Co miałeś na myśli mówiąc, że nie masz sumienia? – Zapytała dobitnie i popatrzyła na niego wyzywająco. Nie zamierzała odpuszczać, musiała dowiedzieć się się wreszcie prawdy. Sam westchnął zrezygnowany i potarł palcami skronie.
- Ten, kto mnie wskrzesił... Nie udało mu się przywrócić mnie całego. Myślę, że moja dusza została w klatce razem z Lucyferem i Michałem.
- Co? – Była tak zszokowana, że nie była w stanie wyszeptać nic więcej. Nie tego się spodziewała. Zrozumiałaby gdyby Sam zmienił się pod wpływem tego wszystkiego, co przeżył w swoim życiu; gdyby ta nieczułość i brak skrupułów były tylko mechanizmem obronnym przed okrucieństwami tego świata, ale nigdy by nie pomyślała, że ktoś wrócił mu życie, ale nie wrócił mu duszy. - Dean wie o twoich domysłach?
- Nie i nie dowie się o tym - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu, a w jego oczach zobaczyła niezdrowy błysk stanowczości.
- Kiedyś będziesz musiał mu powiedzieć. Może Cass będzie miał jakiś pomysł jak przywrócić ci duszę. Tak nie można żyć, Sam.
- Nie rozmawiajmy już o tym, ok? - Zapytał obojętnie, po czym po prostu minął ją i wsiadł do samochodu. Dziewczyna westchnęła i zrezygnowana usiadła na miejscu pasażera.
~*~
Usiadła po turecku na łóżku i otworzyła laptopa, chcąc włamać się do bazy policji w poszukiwaniu nowych tropów w sprawie niewyjaśnionych samobójstw.
- Dowiedzieliście się czegoś? – Zapytał Dean, wchodząc do pokoju. Ściągnął marynarkę i poluzował krawat, którego tak bardzo nienawidził nosić.
- Marie Collins powiedziała swojej siostrze, że lepiej będzie, jeśli się zabije, bo jest dla wszystkich ciężarem – powiedział Sam ściszając telewizor, w którym były właśnie nadawane wieczorne wiadomości. – A ty coś znalazłeś?
- Słuchajcie, mam nowy trop – wtrąciła się Alysson, zanim Dean zdążył odpowiedzieć na pytanie brata. – Dentysta na oczach swojej asystentki przewiercił pacjenta na wylot, a potem powiesił się w celi. Jestem pewna, że to ma coś wspólnego z pozostałymi samobójstwami.
- Warto będzie porozmawiać z tą asystentką – powiedział Sam i uśmiechnął się lekko ironicznie jakby śmierć niewinnych ludzi zaczęła go bawić. – Pojadę do niej.
- Dowiedzieliście się czegoś? – Zapytał Dean, wchodząc do pokoju. Ściągnął marynarkę i poluzował krawat, którego tak bardzo nienawidził nosić.
- Marie Collins powiedziała swojej siostrze, że lepiej będzie, jeśli się zabije, bo jest dla wszystkich ciężarem – powiedział Sam ściszając telewizor, w którym były właśnie nadawane wieczorne wiadomości. – A ty coś znalazłeś?
- Słuchajcie, mam nowy trop – wtrąciła się Alysson, zanim Dean zdążył odpowiedzieć na pytanie brata. – Dentysta na oczach swojej asystentki przewiercił pacjenta na wylot, a potem powiesił się w celi. Jestem pewna, że to ma coś wspólnego z pozostałymi samobójstwami.
- Warto będzie porozmawiać z tą asystentką – powiedział Sam i uśmiechnął się lekko ironicznie jakby śmierć niewinnych ludzi zaczęła go bawić. – Pojadę do niej.
Alysson pokiwała niepewnie głową. Wiedziała, że w takim stanie nie powinna zostawiać młodszego Winchestera samego, jednak nie mogła ciągle go kontrolować. Kiedy Sam wyszedł w pokoju zapadła niezręczna cisza.
- Pójdę do siebie, może znajdę coś w książkach mojego ojca– powiedziała cicho Alysson i ruszyła do wyjścia.
- Nie sądzisz, że powinniśmy wreszcie porozmawiać? – Zapytał Dean chwytając ją za ramie i odwracając w swoją stronę. – Widzę, że jesteś na mnie wściekła, ale nie mam pojęcia, o co chodzi.
- Wydaje ci się – powiedziała unikając jego wzroku. Wyrwała ramię z jego uścisku i chciała go wyminąć jednak Dean zastąpił jej drogę.
- Nie, nie wydaje mi się. Cały czas mnie unikasz jakbym był dla całkowicie obcą osobą – dodał Dean i z irytacją popatrzył na telewizor, w którym atrakcyjna brunetka w okularach mówiła coś o prawdomównych mediach.
- Nie unikam cię, po prostu staram się skupić na sprawie – powiedziała stanowczo Alysson choć w jej oczach można było zobaczyć niepewność.
- Wiem, że kłamiesz, Alysson. Ty i Sam ciągle mnie okłamujecie. Chcę poznać wreszcie prawdę - powiedział Dean ze złością zaciskając dłonie w pięść.
- Chcesz znać prawdę? Proszę bardzo! Nienawidzę cię, Dean. I wiesz, co mnie najbardziej wkurza? Nie chodzi nawet o to, że związałeś się z inną, ale o to, że tak łatwo o mnie zapomniałeś. Pewnie nawet przez myśl ci nie przeszło żeby spróbować wrócić mi życie. A wiesz, że Cass z łatwością by mnie stamtąd wyciągną? Ale ty nawet go o to nie poprosiłeś. Wolałeś po prostu zapomnieć, że kiedykolwiek istniałam! - Ostatnie słowa wykrzyczała mu prosto w twarz, po czym wierzchem dłoni otarła łzy. Chciała się odwrócić i odejść, jednak Dean znów chwycił ją za rękę i uniósł jej podbródek tak, aby na niego spojrzała.
- Nie zapomniałem o tobie, Alysson. Nie było nawet chwili żebym o tobie nie myślał. Z każdym dniem nienawidziłem się coraz bardziej, bo nie mogłem ci pomóc. Takie było twoje ostatnie życzenie. Obiecałem ci to i chciałem dotrzymać tej obietnicy. Prosiłem Cassa o pomoc, ale on nie był w stanie cię wskrzesić - powiedział Dean, po czym pocałował ją w czoło i dodał szeptem: - Nawet nie wiesz, co przeżywałem przez te półtora roku.
- Co ty przeżywałeś? A nie pomyślałeś o tym, co ja przeżywałam?! - Krzyknęła wyrywając mu się. Jej dolna warga zaczęła nerwowo drgać, przez co Dean zorientował się, że dziewczyna powstrzymuje się od wybuchnięcia płaczem. - Półtora roku w Czyśćcu. Ciągłe polowania, wieczna walka o przetrwanie. Uwierz mi, nie chciałbyś tam trafić. Nie życzyłabym tego nawet największemu wrogowi. A skoro już tak bardzo chcesz znać prawdę to jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć. Przespałam się z Samem.
- Co? - Popatrzył na nią wstrząśnięty.
- I nie czuję się z tego powodu w jakikolwiek sposób winna. W końcu ty też znalazłeś sobie nową dziewczynę.
- Pójdę do siebie, może znajdę coś w książkach mojego ojca– powiedziała cicho Alysson i ruszyła do wyjścia.
- Nie sądzisz, że powinniśmy wreszcie porozmawiać? – Zapytał Dean chwytając ją za ramie i odwracając w swoją stronę. – Widzę, że jesteś na mnie wściekła, ale nie mam pojęcia, o co chodzi.
- Wydaje ci się – powiedziała unikając jego wzroku. Wyrwała ramię z jego uścisku i chciała go wyminąć jednak Dean zastąpił jej drogę.
- Nie, nie wydaje mi się. Cały czas mnie unikasz jakbym był dla całkowicie obcą osobą – dodał Dean i z irytacją popatrzył na telewizor, w którym atrakcyjna brunetka w okularach mówiła coś o prawdomównych mediach.
- Nie unikam cię, po prostu staram się skupić na sprawie – powiedziała stanowczo Alysson choć w jej oczach można było zobaczyć niepewność.
- Wiem, że kłamiesz, Alysson. Ty i Sam ciągle mnie okłamujecie. Chcę poznać wreszcie prawdę - powiedział Dean ze złością zaciskając dłonie w pięść.
- Chcesz znać prawdę? Proszę bardzo! Nienawidzę cię, Dean. I wiesz, co mnie najbardziej wkurza? Nie chodzi nawet o to, że związałeś się z inną, ale o to, że tak łatwo o mnie zapomniałeś. Pewnie nawet przez myśl ci nie przeszło żeby spróbować wrócić mi życie. A wiesz, że Cass z łatwością by mnie stamtąd wyciągną? Ale ty nawet go o to nie poprosiłeś. Wolałeś po prostu zapomnieć, że kiedykolwiek istniałam! - Ostatnie słowa wykrzyczała mu prosto w twarz, po czym wierzchem dłoni otarła łzy. Chciała się odwrócić i odejść, jednak Dean znów chwycił ją za rękę i uniósł jej podbródek tak, aby na niego spojrzała.
- Nie zapomniałem o tobie, Alysson. Nie było nawet chwili żebym o tobie nie myślał. Z każdym dniem nienawidziłem się coraz bardziej, bo nie mogłem ci pomóc. Takie było twoje ostatnie życzenie. Obiecałem ci to i chciałem dotrzymać tej obietnicy. Prosiłem Cassa o pomoc, ale on nie był w stanie cię wskrzesić - powiedział Dean, po czym pocałował ją w czoło i dodał szeptem: - Nawet nie wiesz, co przeżywałem przez te półtora roku.
- Co ty przeżywałeś? A nie pomyślałeś o tym, co ja przeżywałam?! - Krzyknęła wyrywając mu się. Jej dolna warga zaczęła nerwowo drgać, przez co Dean zorientował się, że dziewczyna powstrzymuje się od wybuchnięcia płaczem. - Półtora roku w Czyśćcu. Ciągłe polowania, wieczna walka o przetrwanie. Uwierz mi, nie chciałbyś tam trafić. Nie życzyłabym tego nawet największemu wrogowi. A skoro już tak bardzo chcesz znać prawdę to jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć. Przespałam się z Samem.
- Co? - Popatrzył na nią wstrząśnięty.
- I nie czuję się z tego powodu w jakikolwiek sposób winna. W końcu ty też znalazłeś sobie nową dziewczynę.
Popatrzyła na niego ostatni raz, po czym bez słowa wyszła z pokoju trzaskając drzwiami tak, że zatrzęsły się ściany pomieszczenia. Nie zważając na ludzi przyglądających się jej z podejrzliwością, wbiegła do wynajmowanego przez siebie pokoju i weszła do niewielkiej łazienki. Podeszła do umywalki i oblała twarz zimną wodą. Oparła się o ścianę i zsunęła się po niej bezwładnie, siadając na podłodze. Nie wiedziała, dlaczego mu o tym wszystkim powiedziała. Czuła po prostu, że musi powiedzieć mu prawdę. To było silniejsze od niej i nie mogła tego powstrzymać. Z jej ust wyrwał się cichy szloch, a po policzkach płynęły słone łzy dając wreszcie upust jej bezsilności i złości na samą siebie.
Porobiło się. Ale mam nadzieję, że w końcu się dogadają. I oby szybko rozwiązali sprawę samobójstw. Tak Sam jest dziwny. Nie ma sumienia? Może w końcu Alysson przemówi mu do rozumu, aby ten w swojej sprawie skontaktował się z Cassem. Nieźle jeszcze niech się pokłócą na całego - bo tego im jeszcze brakuje. Ale wyleciała z tym spaniem. Ciekawe co z tą wiadomością zrobi Dean. Czekam na ciąg dalszy i jednocześnie informuję, że u mnie pojawił się kolejny rozdział. Pozdrawiam i zapraszam
OdpowiedzUsuńNooosz mnie chyba coś trafi! Dobrze, że weszłam Cie o nowym rozdziale poinformować, bo gdyby nie to, to bym nie wiedziała, że mój komentarz do Ciebie się nie dodał :/ (ty masz z kodem prawda? Musiałam wyłączyć kratę zanim sprawdziłam, czy komentarz się dodał) a ja sie tak wtedy naprodukowałam ;((
OdpowiedzUsuńW skrócie. Przypominam sobie ten odc. Bobby przyznaje sie do oglądania Tory i Deana haha to było dobre ;) No a Alyson widocznie ma pecha i ją też to coś trafiło. Zaczęła mówić prawdę i tylko prawdę, a jak będzie po wszystkim, to przyjdzie jej sie tłumaczyć Deanowi. A ogólnie te samobójstwa są ciekawe... na swój dziwny, chory sposób ;)
Zapraszam do mnie na http://wyszeptana-nadzieja.blogspot.com/
Nominowałam Twojego bloga do 'Liebster Blog'. Więcej informacji na moim blogu: http://opowiadania-komisarz-alex.blogspot.com
OdpowiedzUsuń