poniedziałek, 15 lipca 2013

Księga II Rozdział VII

Rozdział VII



           Leżała na łóżku w swoim pokoju motelowym i starała się uspokoić swoje emocje. Z słuchawek, które włożyła sobie do uszu, leciała jedna z piosenek jej ulubionego rockowego zespołu. Podkręciła iPoda na full i przymknęła oczy, chcąc w ten sposób zagłuszyć swoje myśli. Po kilku minutach bezczynnego leżenia poczuła jak coś otarło się o jej ramię. Wystraszona zerwała się z łóżka, natychmiast sięgając po leżący na szafce pistolet.
- Spokojnie, przecież to tylko ja – powiedział Baltazar, pojawiając się niespodziewanie koło niej jak zawsze z drwiącym uśmiechem na ustach. Alysson odetchnęła z ulgą i położyła broń obok siebie na łóżku, chcąc mieć ją na wszelki wypadek w pogotowiu. Mimo, że anioł uratował jej życie i nie wykazywał żadnych złych zamiarów względem niej, wolała zachować ostrożność.
- Chcesz żebym dostała przez ciebie zawału? – Zapytała wyłączając iPoda i dodała patrząc na mężczyznę z wyczekiwaniem: - Po co tutaj przyszedłeś?
- Słyszałem, że badacie sprawę tajemniczych samobójstw i postanowiłem wam pomóc, bo już nie mogę patrzeć jak się nad tym męczycie – powiedział drwiąco i rozsiadł się wygodnie w fotelu.
- Obejdziemy się bez twojej pomocy – odgryzła się Alysson i podeszła do niewielkiej toaletki w rogu pokoju. Wzięła z niej gumkę i związała niedbale włosy, pozwalając, aby kilka kosmyków swobodnie okalało jej twarz.
- Winchesterowie myślą, że chodzi tu o róg prawdy, co jest absolutnie niemożliwe, bo ja go mam i bardzo dobrze pilnuję. Macie do czynienia z czymś o wiele potężniejszym – powiedział anioł przeciągając specjalnie sylaby tak jakby chciał wzbudzić w niej jeszcze większą ciekawość.
- Domyślam się, że pod jakimś nieosiągalnym warunkiem łaskawie wyjawisz mi, co stoi za tymi wszystkimi zgonami?
- I tu się właśnie mylisz – odparł z satysfakcją anioł i wstał z fotela. – Postanowiłem zrobić dla kogoś coś dobrego i los chciał, że padło akurat na ciebie.
Baltazar pstryknął palcami i stojący pod oknem telewizor natychmiast się włączył. Anioł podszedł do Alysson i z satysfakcją wskazał na ekran, na którym wyświetlano właśnie powtórkę wiadomości, które Heid oglądała wcześniej w pokoju Winchesterów.
- Pod postacią tej dziennikarki ukrywa się rzymska bogini prawdy Veritas. Dla każdej osoby, która w jej pobliżu powie, że chce poznać prawdę ludzie stają się bezwzględnie szczerzy dopóki ta osoba nie zginie. Wtedy Veritas zabiera jej zwłoki i żywi się nimi – wyjaśnił Baltazar i uśmiechnął się z wyższością.
- Dean powiedział, że chce znać prawdę i jakaś wyższa siła kazała mi powiedzieć mu o czymś, o czym normalnie nigdy bym mu nie powiedziała – rzekła cicho Alysson, uświadamiając sobie, że na starszym Winchesterze też ciąży klątwa i mają coraz mniej czasu żeby ją zdjąć.
- W takim razie musicie się spieszyć. Wystarczająco dużo wam pomogłem, więc nie spieprzcie tego tak jak wszystko, czego się dotkniecie – wyszeptał jej do ucha, po czym bez słowa zniknął.
- Cholera…- zaklęła pod nosem Alysson i pospiesznie wyszła z pokoju.


           Weszła do pokoju Winchesterów i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Zbieraj się, wiem, na co polujemy – powiedziała do Sama i usiadła przy laptopie wpisując w wyszukiwarkę imię bogini prawdy.
- Veritas? Jak na to wpadłaś? – Zapytał młodszy Winchester zaglądając jej przez ramię.
- Można powiedzieć, że miałam szczęście – odpowiedziała wymijająco czytając akapit rzymskich wierzeń dotyczący sposobu zabicia bogini. – Znajdź, gdzie mieszka Ashley Frank - ta dziennikarka od wiadomości. To ona jest boginią.
- Jak tylko Dean skończy na zewnątrz rozmawiać z Lisą złożymy wizytę naszemu bożkowi – odparł Sam, na co Alysson chrząknęła cicho i zacisnęła wargi w wąską linię.
- Mam nadzieję, że macie słoiczek z psią krwią, bo nie mam zamiaru zabijać jakiegoś słodkiego szczeniaczka – powiedziała Alysson, starając się rozładować krępującą dla niej ciszę. Zamknęła laptopa i schowała za pasek od spodni srebrny nóż.
- Jasne, wozimy ze sobą cały zapas – powiedział ironicznie Sam, po czym oboje wyszli z motelu.


~*~

           Dean zaparkował Impale między drzewami, kilka metrów od ekskluzywnego domu. Trójka łowców wysiadła z samochodu i uzbroiła się w potrzebną im broń.
- To na pewno tutaj? Nie wygląda mi to na pieczarę krwiożerczej bogini – powiedziała Alysson rozglądając się niespokojnie. Na samą myśl o niedojedzonych ludzkich zwłokach poczuła ciarki na plecach.
- Zaraz się przekonamy – powiedział Sam i ruszył w stronę domu. Alysson zerknęła na Deana i poszła za nimi. Znała doskonale starszego Winchestera i wiedziała, że przez jej nagły przypływ szczerości, Dean jest wściekły na Sama i pewnie chętnie by mu teraz przywalił, jednak starał się powstrzymywać. Widziała jak szczęki Winchestera zaciskają się za każdym razem, gdy patrzy na brata; zachowywał się tak zawsze, gdy był wściekły, przez co w tym momencie Alysson jeszcze bardziej żałowała swojego epizodu z Samem. Nie chciała być przyczyną konfliktu między braćmi, a wszystko wskazywało na to, że to właśnie ona przelała szalę goryczy.

           Weszli do przestronnego salonu i rozejrzeli się uważnie, ostrożnie stawiając każdy krok, aby nie narobić zbytniego hałasu. Alysson poczuła jak coś ociera się o jej nogi; zerknęła w dół i zobaczyła rudego kota łaszącego się do jej stóp.
- To staje się coraz dziwniejsze – powiedziała cicho do siebie i otworzyła drzwi prowadzące prawdopodobnie do piwnicy. Zeszli po schodach i znaleźli się w czymś w rodzaju świątyni; wszędzie znajdowały się świece i portrety rzymskiej bogini, a na środku pomieszczenia na wielkim stole leżały cztery zakrwawione ciała.
- Może jej tu nie ma? – Zasugerował Sam, opuszczając nieco załadowaną broń. Alysson podeszła do jednego z ołtarzyków i dotknęła stojącą na nim zakurzoną ramkę, przyglądając się uważnie zdjęciu bogini.
- Przybyliście idealnie na kolację – usłyszeli za sobą zmysłowy, kobiecy głos. Nim jednak zdążyli zareagować, niewidzialna siła odrzuciła ich do tyłu. Cała trójka uderzyła głowami o przeciwległą marmurową ścianę piwnicy i straciła przytomność.

           Kiedy Alysson się ocknęła, zobaczyła krzątającą się po pomieszczeniu kobietę. W sukni w starożytnym stylu, z włosami upiętymi wysoko na czubku głowy i z bogato zdobionym naszyjnikiem, bogini nawet w najmniejszym stopniu nie przypominała prezenterki, za którą podawała się, na co dzień. Kobieta chodziła po piwnicy z kawałkiem ludzkiego mięsa nabitym na szczypce i uśmiechała się uwodzicielsko do trójki związanych łowców.
- Dobrze, że się już obudziłaś, bo gramy właśnie w „Prawda czy Prawda” i może masz ochotę do nas dołączyć? – Zapytała Veritas przenosząc wzrok na Heid, po czym nie czekając na odpowiedź, dodała wyraźnie z siebie zadowolona: - Dean właśnie zdradził nam, że odkąd Sam wrócił do życia, uważa go za potwora i zastanawiał się nawet czy nie zabić go we śnie.
Alysson popatrzyła zszokowana na Deana. Wiedziała, że starszy Winchester prędzej czy później zauważy, że z Samem jest coś nie tak, ale nie sądziła, że nawet w takiej sytuacji będzie zastanawiał się nad zabiciem własnego brata.
- O co by cię tu zapytać, Alysson? – Veritas odłożyła na metalowy stolik szczypce i podeszła do Heid nachylając się nad nią. – Myślę, że wszyscy chcielibyśmy się dowiedzieć, co teraz, po tych długich miesiącach w Czyśćcu, tak naprawdę myślisz o Deanie?
- Umarłam za niego, a on nawet nie próbował mnie wskrzesić tylko od razu pojechał do tej swojej Lisy – powiedziała cicho Alysson spuszczając wzrok. Czuła na sobie przepraszający wzrok Deana i przeszywające spojrzenie bogini prawdy, które zmuszało ją, aby mówiła dalej. – Moja śmierć była zaplanowana; Alastair wszystko zaplanował. Wiedział, że uda mu się uwolnić z pułapki; wiedział, że pojawię się w tym pomieszczeniu i będę chciała uratować Deana. Musiał mnie zabić, bo bał się, że przeze mnie demony przegrają Apokalipsę – podniosła wzrok i popatrzyła Deanowi prosto w oczy. - Uważał, że jestem jedyną osobą, która ma na ciebie jakikolwiek wpływ i bał się, że przekonam cię żebyś powiedział „tak” Michałowi. Demony twierdziły, że to ja zagrażam ich planowi, więc postanowiły mnie „zlikwidować”. Myśleli, że wtedy na pewno wygrają, ale nie przewidzieli, że macie jeszcze jednego brata.
- Jakich to ciekawych rzeczy można się dowiedzieć, kiedy ludzie są szczerzy aż do bólu, prawda Dean? – Veritas popatrzyła na Deana i ucieszona klasnęła w dłonie, po czym przeniosła swój wzrok ponownie na Alysson. – Wiesz, jestem ciekawa jeszcze tylko jednej rzeczy. Jak taka doświadczona łowczyni jak ty mogła zaprzyjaźnić się z wampirem i poświęcić swoją anielską moc, aby tylko wyciągnąć go z Czyśćca? Przecież to takie nieprofesjonalne.
- Co? – Zapytał zaskoczony Sam i zmarszczył brwi patrząc na Alysson. Heid przymknęła oczy i zacisnęła związane dłonie w pięści. Miała nadzieję, że bogini odpuści sobie tę głupią zabawę i nie będzie jej już zmuszała do wyjawienia swoich tajemnic Winchesterom, jednak najwyraźniej się pomyliła.
- To prawda. Kiedy trafiłam do Czyśćca zaatakowała mnie grupa wampirów i gdyby nie jeden z nich na pewno bym zginęła. Uratował mi życie i powiedział, że zaprowadzi mnie do portalu, przez który można przedostać się na ziemię pod warunkiem, że zabiorę go ze sobą. Powiedziałam wam, że żeby przejść przez ten portal musiałam zostawić w Czyśćcu swoją anielską część, ale to nie prawda. Mimo, że przez to przejście mogą wydostać się tylko ludzie, to ja ze swoimi mocami też mogłabym przez nie przejść.
- Więc może powiesz Winchesterom, dlaczego tak naprawdę zostawiłaś w Czyśćcu swoje moce? – Z ironicznym uśmiechem nalegała Veritas. Na pierwszy rzut oka widać było, że bogini bawi się całą tą sytuacją.
- Zostawiłam swoje moce żeby móc zabrać ze sobą na ziemię duszę tego wampira. Uratował mi życie i byłam mu to winna – powiedziała twardo Alysson i popatrzyła wyzywająco w oczy Veritas. Nie chciała dawać jej tej satysfakcji, że ma nad nią kontrolę.

           - Więc, wróciłaś do świata żywych i znów stanowicie zespół. A ty Sam, co sądzisz o reaktywacji wspólnych polowań? – Bogini odeszła kilka kroków od Alysson i usiadła koło młodszego Winchestera. Heid korzystając z okazji, niepostrzeżenie wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni składany nożyk i zaczęła rozcinać więzy krępujące jej ręce. Chrząknęła cicho i dyskretnie wskazała Deanowi leżący niedaleko sztylet, na co chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem. Veritas, odwrócona do nich plecami, najwyraźniej tego nie zauważyła.
- Jesteśmy razem i pilnujemy siebie nawzajem. I to jest teraz najważniejsze. To jest cała prawda – odparł Sam wzruszając lekko ramionami i drgnął niespokojnie.
- To niemożliwe… - powiedziała cicho Veritas kręcąc delikatnie głową. Skołowana patrzyła to na Sama, to na pozostałą dwójkę łowców. – Kłamiesz! Jak ty to robisz?
- Sama mówiłaś, że nie mogę cię okłamywać – rzekł Sam przez zaciśnięte zęby, czując na sobie zdziwiony wzrok brata.
- Ale to robisz! Czym ty jesteś, bo na pewno nie jesteś człowiekiem! – Bogini zerwała się z podłogi i rozjuszona zwróciła się do Deana: - Czym on jest?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł zgodnie z prawdą starszy Winchester, nie wiedząc, co ma o tym wszystkim myśleć. W tym czasie Alysson zdążyła rozciąć liny i dyskretnie wyciągnęła zza paska pistolet.
- Nie wiedziałeś? Oh, w to akurat wierzę – powiedziała bogini, a na jej ustach znów pojawił się ironiczny uśmiech.

           - Skończmy już tę głupią zabawę – mruknęła pod nosem Alysson i rzuciła po ziemi w stronę Deana nóż. Wyciągnęła w stronę Veritas rękę z pistoletem, jednak nim zdążyła oddać strzał, niewidzialna siła odrzuciła ją do tyłu. Uderzyła o przeciwległą ścianę, rozcinając sobie łuk brwiowy i poczuła cieplą ciecz spływającą jej po policzku. Kiedy uniosła wzrok, zobaczyła jak Sam przebija pierś Veritas nożem zamoczonym w psiej krwi. Ciało bogini opadło bezwładnie na ziemię, plamiąc krwią marmurową podłogę. Dean podszedł do Alysson i wyciągnął do niej dłoń, chcąc pomóc jej wstać, jednak Heid zignorowała to i podniosła się o własnych siłach.
- Chyba musicie sobie coś wyjaśnić. Poczekam na was przy samochodzie – powiedziała idąc w stronę drzwi wyjściowych. Mijając Sama popatrzyła na niego znacząco i mruknęła pod nosem: - Powodzenia.

           Dean odprowadził Alysson wzrokiem, po czym zaciskając dłoń na nożu, odwrócił się z nieufnością do Sama. Młodszy Winchester uniósł ręce w obronnym geście i cofnął się o krok.
- Dean, posłuchaj… - zaczął, starając się załagodzić jakoś sytuację, jednak starszy brat mu przerwał.
- Czym jesteś i co zrobiłeś z moim bratem?! – Zawołał Dean, zbliżając się do Sama, gotowy w każdej chwili zaatakować.
- Pozwól mi wytłumaczyć. Przysięgam, że powiem ci prawdę – odparł Sam ciągle się cofając, po czym korzystając z chwili zawahania Deana, zaczął mówić dalej: - Veritas miała rację. Coś ze mną nie tak. Nawet bardzo nie tak. Odkąd wróciłem, jestem lepszy łowcą, bo niczego się już nie boję; ja po prostu nic nie czuję. Nie mam wyrzutów sumienia, żadnych uczuć ani emocji. Wydaje mi się, że chodzi tu o moją duszę; mam wrażenie jakbym jej nie miał, jakby została w klatce z Lucyferem i Michałem. Alysson też tak myśli i…
- Alysson o wszystkim wiedziała? – Przerwał mu Dean i z hukiem odłożył nóż na stół. – Jak długo jeszcze zamierzaliście to przede mną ukrywać?
- Przepraszam, Dean. Nie mam pojęcia, co mam z tym zrobić. Myślę, że potrzebuję pomocy – dodał cicho Sam, patrząc na brata przepraszającym wzrokiem. Dean opuścił głowę i zaciskając pięści, stanął do młodszego Winchestera plecami. Nagle odwrócił się do niego gwałtownie i uderzył Sama w szczękę.
- Dean, co ty...? – Zaczął Sam chwytając się za krwawiący nos, jednak nie dokończył, ponieważ jego brat ponowił cios.
- To za to, że nic mi wcześniej nie powiedziałeś; za to, że ukrywałeś przede mną, że ty i Alysson wróciliście. Za to, że przespałeś się z jedyną dziewczyną, którą kiedykolwiek kochałem! – Wycedził przez zaciśnięte zęby Dean. Po wypowiedzeniu tych słów poczuł się lżej, tak jakby skumulowana w nim wściekłość, powoli ulatniała się z każdym, na nowo zadanym ciosem.

7 komentarzy:

  1. Takie pojawienie się obok – nagle i niespodziewanie – może powodować zawał na miejscu. Baltazar od tak chce pomóc? Coś zaczyna tu śmierdzieć. Ale Balt jest milusi – on to ma podejście do wszystkiego, ale i tak go bardzo lubię :D Bogini prawdy namieszała tą swoją klątwą. No, nie robi się coraz gorzej. Mam nadzieję, że po tych wszystkich prawdach łowcy jakoś się pozbierają. Ale się poświęciła dla niego. Nigdy bym nie pomyślała. Nie wiem czy to dobry pomysł, by zostawiać Winchesterów samych, aby coś sobie wyjaśnili – znając ich to zaraz może dojść do bójki, a chyba nie o to jej chodziło. A nie mówiłam, Deanowi wiele nie trzeba. Porobiło się, ale mam nadzieję, że oni to jakoś dźwigną, bo inaczej posypią się. Czekam na ciąg dalszy. Jednocześnie informuję, że na losy-lowcow pojawił się kolejny rozdział. Zapraszam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam Balthazara :D i masz rację, jak Balthazar komuś pomaga to coś jest nie tak, ale to się wkrótce okaże, jaki interes w tym ma.

      Usuń
    2. Myślę, że dużo osób go lubi - zastanawiam się czy go można w ogóle nie lubić :D
      No, to jestem ciekawa w co też wpakował się Balt, że tak chętnie pomaga innym.

      Usuń
  2. Byłam tu wcześniej, ale z kompa mamy nie chciałam sie logować na moim ;P

    No więc Baltazar dobroduszny "jak zwykle". No ale wydaje mi się,że te wszystkie grzeszki Sama dadzą im nieźle popalić i wcale mnie nie dziwi reakcja Deana, bo zrobiłabym to samo. Martwi mnie tylko to jak się potoczą losy Benny'ego, bo obawiam się, że bracia nie puszczą tego wszystkiego mimochodem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Benny'ego to mogę zdradzić tylko tyle, że niedługo się znów pojawi i wszystko się wyjaśni.

      Usuń
    2. O to super :D Czekam na niego i mam nadzieje, że do serialu tez wróci :D

      Usuń
  3. Zapraszam na nowy rozdział :) http://hunters-of-the-god.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń