Rozdział II
Kiedy zeszła do salonu zobaczyła Bobbiego,
który podchodził właśnie do drzwi. Po chwili do salonu weszło dwóch nieznanych
jej dotąd mężczyzn. Jeden z nich, prawdopodobnie Sam był wysoki, miał ciemne
dość długie włosy, które założył za uszy. Jego kwadratowa szczęka pokryta była
kilkudniowym zarostem, przez co na pierwszy rzut oka wyglądał na starszego niż
był w rzeczywistości. Drugi z braci, Dean, był niższy i miał jasne, krótkie włosy. Jego postawa wskazywała na to, że jest całkowicie rozluźniony i praca, którą
wykonuje stała się dla niego rutyną i codziennością.
- Nadal nie mogę się przyzwyczaić, że znów jesteś wśród żywych – powiedziała, Bobby ściskając starszego z braci.
- Ciebie też dobrze widzieć – odpowiedział tamten z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Kiedy Singer przywitał się z drugim Winchesterem, Alysson wywróciła teatralnie oczami i chrząknęła znacząco chcąc ściągnąć na siebie ich uwagę. Oczy trzech łowców natychmiast zwróciły się na nią.
- Jestem Alysson. Ty to pewnie Sam, a ty Dean – powiedziała przenosząc wzrok na zielonookiego. Musiała przyznać, że był bardzo przystojny i na pierwszy rzut oka nie wyglądał na łowcę. Krótko ścięte, zmierzwione włosy, oczy koloru głębokiej zieleni, kilka piegów na nosie i łobuzerski uśmiech całkowicie nie pasowały do osoby, która poluje na nadprzyrodzone potwory. Dean, kiedy zauważył, że Alysson mu się przygląda uniósł znacząco brwi, a na jego ustach natychmiast pojawił się tak charakterystyczny dla niego uśmieszek.
- Bobby dużo mi o was opowiadał – wzruszyła ramionami widząc zdziwione spojrzenie Sama. Winchesterowie usiedli na kanapie, Alysson natomiast na fotelu w drugiej części salonu chcąc zachować dystans między sobą a nieznanymi łowcami. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w jej życiu postanowiła zachowywać szczególną ostrożność, nawet, jeśli wiedziała, że może komuś zaufać. Tak zawsze uczył ją ojciec i tym razem postanowiła wziąć sobie jego rady do serca.
- Mam dla was robotę – powiedział Bobby bez ogródek, podchodząc do biurka. Wziął z niego gazetę i rzucił ją Deanowi na kolana.
- „Podejrzane morderstwa w Jefferson niedaleko Nowego Orleanu. To już trzecie w tym miesiącu” – przeczytał nagłówek zaznaczonego artykułu. Alysson słysząc nazwę miasta, o którym był artykuł przełknęła głośno ślinę i zamknęła oczy chcąc odrzucić napływające do niej wspomnienia.
- Myślisz, że to coś dla nas? – Zapytał Sam, jako jedyny z obecnych zauważając reakcje Alysson, jednak powstrzymał się od zbędnych komentarzy. Nie znał tej dziewczyny, lecz widział po jej zachowaniu i sposobie bycia, że próbuje pod maską obojętności ukryć jak wiele wycierpiała i, że jej życie nie należało do najprostszych.
- Oczywiście, że tak. To ten sam powtarzający się schemat. Szesnastoletni chłopak ze skręconym karkiem. To na pewno coś dla was i myślę, że powinniście pojechać tam już jutro. A ty Alysson pojedziesz z nimi – powiedział Bobby zerkając niepewnie na dziewczynę. Wiedział, że to nie będzie dla niej proste, ale był pewien, że postępuje słusznie wysyłając ją na to polowanie. Alysson słysząc jego słowa natychmiast otworzyła oczy i poderwała się z fotela.
- Co?! Nie ma mowy! Nie pojadę tam Bobby! – Powiedziała kręcąc głową i patrząc na niego z niedowierzaniem. Jak mógł wpaść na tak bezsensowny pomysł?!
- Pojedziesz tam, bo to jedyny sposób żebyś zamknęła przeszłość. Zaufaj mi – powiedział spokojnie Singer, choć domyślał się, co teraz przeżywa dziewczyna.
- Nie, Bobby. Nie ma mowy – powiedziała ciągle kręcąc głową jak mała rozkapryszona dziewczynka, która nie dostała ulubionej zabawki. Odwróciła się na pięcie i nie patrząc na nich poszła do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
- Nadal nie mogę się przyzwyczaić, że znów jesteś wśród żywych – powiedziała, Bobby ściskając starszego z braci.
- Ciebie też dobrze widzieć – odpowiedział tamten z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Kiedy Singer przywitał się z drugim Winchesterem, Alysson wywróciła teatralnie oczami i chrząknęła znacząco chcąc ściągnąć na siebie ich uwagę. Oczy trzech łowców natychmiast zwróciły się na nią.
- Jestem Alysson. Ty to pewnie Sam, a ty Dean – powiedziała przenosząc wzrok na zielonookiego. Musiała przyznać, że był bardzo przystojny i na pierwszy rzut oka nie wyglądał na łowcę. Krótko ścięte, zmierzwione włosy, oczy koloru głębokiej zieleni, kilka piegów na nosie i łobuzerski uśmiech całkowicie nie pasowały do osoby, która poluje na nadprzyrodzone potwory. Dean, kiedy zauważył, że Alysson mu się przygląda uniósł znacząco brwi, a na jego ustach natychmiast pojawił się tak charakterystyczny dla niego uśmieszek.
- Bobby dużo mi o was opowiadał – wzruszyła ramionami widząc zdziwione spojrzenie Sama. Winchesterowie usiedli na kanapie, Alysson natomiast na fotelu w drugiej części salonu chcąc zachować dystans między sobą a nieznanymi łowcami. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w jej życiu postanowiła zachowywać szczególną ostrożność, nawet, jeśli wiedziała, że może komuś zaufać. Tak zawsze uczył ją ojciec i tym razem postanowiła wziąć sobie jego rady do serca.
- Mam dla was robotę – powiedział Bobby bez ogródek, podchodząc do biurka. Wziął z niego gazetę i rzucił ją Deanowi na kolana.
- „Podejrzane morderstwa w Jefferson niedaleko Nowego Orleanu. To już trzecie w tym miesiącu” – przeczytał nagłówek zaznaczonego artykułu. Alysson słysząc nazwę miasta, o którym był artykuł przełknęła głośno ślinę i zamknęła oczy chcąc odrzucić napływające do niej wspomnienia.
- Myślisz, że to coś dla nas? – Zapytał Sam, jako jedyny z obecnych zauważając reakcje Alysson, jednak powstrzymał się od zbędnych komentarzy. Nie znał tej dziewczyny, lecz widział po jej zachowaniu i sposobie bycia, że próbuje pod maską obojętności ukryć jak wiele wycierpiała i, że jej życie nie należało do najprostszych.
- Oczywiście, że tak. To ten sam powtarzający się schemat. Szesnastoletni chłopak ze skręconym karkiem. To na pewno coś dla was i myślę, że powinniście pojechać tam już jutro. A ty Alysson pojedziesz z nimi – powiedział Bobby zerkając niepewnie na dziewczynę. Wiedział, że to nie będzie dla niej proste, ale był pewien, że postępuje słusznie wysyłając ją na to polowanie. Alysson słysząc jego słowa natychmiast otworzyła oczy i poderwała się z fotela.
- Co?! Nie ma mowy! Nie pojadę tam Bobby! – Powiedziała kręcąc głową i patrząc na niego z niedowierzaniem. Jak mógł wpaść na tak bezsensowny pomysł?!
- Pojedziesz tam, bo to jedyny sposób żebyś zamknęła przeszłość. Zaufaj mi – powiedział spokojnie Singer, choć domyślał się, co teraz przeżywa dziewczyna.
- Nie, Bobby. Nie ma mowy – powiedziała ciągle kręcąc głową jak mała rozkapryszona dziewczynka, która nie dostała ulubionej zabawki. Odwróciła się na pięcie i nie patrząc na nich poszła do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
-
Jest coś, o czym powinniśmy wiedzieć, Bobby? – Zapytał Sam patrząc uważnie na
Singera. Robert przetarł dłonią oczy i westchnął cicho.
- Ona musi jechać z wami na to polowanie. Ten schemat pasuje do zabójstwa jej brata, Alexa. To samo miasto, ten sam wiek, ten sam rodzaj śmierci. Podejrzewam też, że to ten sam demon, a te zabójstwa to tylko znak dla Alysson, że czeka na nią i daje jej okazje do zemsty. Chce ją zabić, ale nie będzie się spodziewał, że będzie z nią jeszcze dwóch innych łowców. Dlatego do was zadzwoniłem. Chcę żebyście pomogli jej zabić tego demona, bo jestem pewien, że sama nie dałaby sobie rady – powiedział Bobby, a po jego słowach w salonie zapadła niezręczna cisza, którą w końcu przerwał starszy Winchester:
- Idę wziąć prysznic i się zdrzemnąć. Jutro musimy przejechać kawał drogi – powiedział, po czym poszedł na górę, a po chwili ruszył za nim Sam pozostawiając Bobbiego samego w salonie.
- Ona musi jechać z wami na to polowanie. Ten schemat pasuje do zabójstwa jej brata, Alexa. To samo miasto, ten sam wiek, ten sam rodzaj śmierci. Podejrzewam też, że to ten sam demon, a te zabójstwa to tylko znak dla Alysson, że czeka na nią i daje jej okazje do zemsty. Chce ją zabić, ale nie będzie się spodziewał, że będzie z nią jeszcze dwóch innych łowców. Dlatego do was zadzwoniłem. Chcę żebyście pomogli jej zabić tego demona, bo jestem pewien, że sama nie dałaby sobie rady – powiedział Bobby, a po jego słowach w salonie zapadła niezręczna cisza, którą w końcu przerwał starszy Winchester:
- Idę wziąć prysznic i się zdrzemnąć. Jutro musimy przejechać kawał drogi – powiedział, po czym poszedł na górę, a po chwili ruszył za nim Sam pozostawiając Bobbiego samego w salonie.
Położyła się na łóżku patrząc tępo w przestrzeń. Zacisnęła w dłoni
wisiorek z literą „A” należący kiedyś do jej brata, który od czasu jego śmierci
zaczęła nosić na szyi. Przymknęła oczy, a spod wachlarzu rzęs wypłynęła jedna,
samotna łza. Zacisnęła zęby i z wściekłością starła ją z policzka. Nienawidziła
płakać, nienawidziła okazywać uczuć. Uważała, że płacz to oznaka słabości, a
ona musiała być silna, ponieważ tego wymagała jej praca. Choć w niektórych
sytuacjach tak trudno jest ukrywać swoje uczucia i udawać silną…
Rozdział fajny ;) No i nareszcie są bracia Winchester ^^ O tak, dla Deana polowania stały się już codziennością, to trzeba przyznać. Nieźle to wszystko Bobby wymyślił. No nie dziwię się dziewczynie, że nie chce tam jechać, ale z drugiej strony może zostawić ten rozdział za sobą.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. Szczególnie końcówka. Była taka smutna, a takie momenty są jednymi z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńhttp://godzina-potepionych.blogspot.com/
Bardzo ciekawy blog i historia ;) już sam prolog mnie nakręcił więc przeczytałam wszystko za jednym razem ;D bracia Winchester, wyczuwam trójkącik, ale już jestem za Deanem ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i pozdrawiam ;)
PS: Uwielbiam Sophie jako aktorkę i od razu polubiłam postać ;)
UsuńCieszę się, że ci się podoba:) Hmm... trójkącik, nawet o tym nie pomyślałam, ale pomysł warty uwagi:)
UsuńUUU jaki piękny opis Deana :D
OdpowiedzUsuńOby tak dalej :*
O boże, o boże ale się rozkręca.
OdpowiedzUsuńIdę czytać trzeci rozdział, albo spać bo moje oczy odmawiają posłuszeństwa, ale mam wrażenie że chyba go jednak przeczytam.
Znowu gienialny rozdział, staję się twoją fanką a to naprawdę komplement.
I zapraszam do siebie na kolejne rozdziały :
http://dontyoueverleavemebaby.blogspot.com/