Rozdział III
- Dean, pospiesz się! Za pół godziny wyjeżdżamy – Sam dobijał się łazienki, którą od dwudziestu minut zajmował jego starszy brat. Westchnął zrezygnowany nie słysząc odpowiedzi od Deana. Oparł się o ścianę i właśnie wtedy otworzyły się drzwi naprzeciwko. Wyszła z nich Alysson i uśmiechnęła się do niego niepewnie. Miała na sobie czarne spodnie i szarą bluzę, a z jej włosów ciągle kapała woda utwierdzając w przekonaniu, że dziewczyna właśnie brała prysznic.
- Jak chcesz możesz skorzystać z mojej łazienki. Nie sądzę żeby prędko stamtąd wyszedł – powiedziała wskazując głową w stronę drzwi, zza których dochodziło śpiewanie Deana. Zaśmiała się cicho i wpuściła Sama do pokoju.
- Dzięki – powiedział młodszy Winchester kierując się do łazienki dziewczyny jednak zawahał się i odwrócił w jej stronę.
- Dzięki – powiedział młodszy Winchester kierując się do łazienki dziewczyny jednak zawahał się i odwrócił w jej stronę.
– Bobby powiedział nam, dlaczego nie chcesz jechać do Jefferson. Bardzo mi przykro z tego powodu, ale myślę, że Bobby ma rację i powinnaś jechać z nami. Oczywiście, jeśli nie dasz rady, załatwimy to za ciebie – dodał patrząc na nią uważnie, po czym bez słowa wszedł do łazienki. Dziewczyna westchnęła cicho i przeczesała dłonią mokre włosy. Przez całą noc myślała, o tym, co powinna zrobić i choć wiedziała, że Bobby chce dla niej dobrze to nie była pewna czy sobie poradzi. Z niewiadomych przyczyn ufała Winchesterom i wiedziała, że pomogą jej zabić tego demona, wtedy gdy ona nie będzie wstanie tego zrobić.
Po kilku minutach Sam wyszedł z łazienki i zobaczył Alysson pakującą swoje ubrania do niewielkiej torby. Uniósł zaskoczony brwi jednak uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Będziemy czekać na ciebie na dole – powiedział, po czym wyszedł.
- Co ty tam robiłeś? – Zapytał podejrzliwie Dean widząc brata wychodzącego z pokoju Heid. Sam pokręcił głowa wiedząc, co teraz myśli jego brat.
- Brałem prysznic, bo ty zająłeś łazienkę na pół godziny – powiedział z wyrzutem wymijając go i wchodząc do swojego pokoju chcąc dokończyć pakowanie. Dean zmarszczył brwi patrząc na drzwi prowadzące do pokoju Alysson, po czym zszedł na dół.
- No to, co, jedziemy? – Zapytała schodząc do salonu z wymuszonym uśmiechem na ustach. Tylko Dean odpowiedział jej lekkim skinieniem głowy, pozostali nawet na nią nie spojrzeli. Domyśliła się, że jeszcze przed chwilą w salonie odbywała się żywa rozmowa na jej temat.
- Chodźmy już – powiedział Sam wstając z kanapy i zabierając swoją torbę leżącą obok stolika na ziemi. Wyszli na podwórko całe zapełnione starymi samochodami. Pies Bobbiego, Rumsfeld podbiegł do nich, przyjaźnie machając ogonem. Alysson uśmiechnęła się do niego delikatnie i pogłaskała go po grzbiecie. Podeszli do samochodu Deana i włożyli torby do bagażnika.
- Zadzwońcie jak skończycie tą sprawę – powiedział Bobby próbując wyczytać coś z twarzy Alysson. Dziewczyna pokiwała głową i wsiadła do samochodu. Po chwili za nią wsiedli również Winchesterowie. Dean zapalił silnik i ruszył z piskiem opon. Alysson przymknęła oczy wsłuchując się w znaną rockową piosenkę lecącą z głośników. Przekręciła głowę wpatrując się w widoki za oknem. Siedziała tak przez jakąś godzinę, gdy nagle poczuła na sobie czyjś przenikliwy wzrok. Zerknęła w lusterko i zobaczyła parę szmaragdowych oczu wpatrujących się w nią z uwagą. Uśmiechnęła się delikatnie przeczesując palcami włosy.
- Może staniemy żeby coś zjeść? – Zapytała wskazując ręką na przydrożną knajpkę.
- Jasne – odpowiedział Dean zatrzymując samochód na parkingu. Weszli do knajpki i usiedli przy wolnym stoliku w kącie. Po chwili podeszła do nich kelnerka z kartą.
- Hamburgera i colę – powiedziała Alysson nie zaglądając nawet do karty. Dean uniósł zaskoczony brwi i razem z bratem również złożyli zamówienia. Pół godziny później znów siedzieli w czarnej Impali nadal niewiele ze sobą rozmawiając.
Po dwóch godzinach jazdy dotarli do Jefferson. Zatrzymali się przed jednym z tych obskurnych moteli, które przewijają się ciągle przez życie każdego łowcy. Sam poszedł do recepcji zarezerwować pokoje, a Dean i Alysson czekali na niego przy samochodzie. Starszy Winchester stał oparty o maskę samochodu i uważnie przyglądał się dziewczynie chodzącej nerwowo po parkingu.
- Chcesz o tym pogadać? – Zapytał, kiedy dziewczyna zaczęła go już powoli irytować – O tym, co stało się twojemu bratu. Rozmowa czasami pomaga – wzruszył ramionami widząc jej zaskoczony wzrok. Alysson przygryzła delikatnie wargę i usiadła na masce obok niego. Po chwili zastanowienia pokręciła przecząco głową.
- Jeśli miałabym ci o tym opowiedzieć musiałabym wrócić myślami do tamtego dnia. A nie chcę przeżywać znów tego samego, co wtedy – powiedziała cicho odchylając głowę do tyłu.
- Ok, ale pamiętaj, że jeśli chciałabyś pogadać wystarczy dać mi znać – powiedział Dean nie chcąc już bardziej na nią naciskać. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła głowę w jego stronę.
- To działa też w drugą stronę. No wiesz, gdybyś chciał porozmawiać o tym, co stało się w piekle – po chwili zaczęła żałować, że to powiedziała. Widziała jak Dean drgnął na jej słowa, a wszystkie jego mięśnie napięły się. Zacisnął dłonie w pięści i odwrócił od niej wzrok. Nie wiedziała, co tak naprawdę działo się w piekle, ale widziała, że choćby najmniejsze wspomnienie z nim związane sprawiało Deanowi ból. W myślach przeklinała swoją głupotę, kiedy na jej szczęście pojawił się Sam z kluczem do pokoju.
- Mieli wolną tylko jedną trójkę. Chyba nie masz nic przeciwko? – Zapytał Sam patrząc na Alysson.
- Nie. Jasne, że nie – powiedziała z wymuszonym uśmiechem na ustach. Zawiesiła torbę na ramieniu i bez słowa wzięła od Sama klucze kierując się w stronę pokoju. Młodszy Winchester zmarszczył brwi i popatrzył zdziwiony na brata.
- Wszystko w porządku? – Zapytał poprawiając włosy opadające mu na oczy.
Po kilku minutach Sam wyszedł z łazienki i zobaczył Alysson pakującą swoje ubrania do niewielkiej torby. Uniósł zaskoczony brwi jednak uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Będziemy czekać na ciebie na dole – powiedział, po czym wyszedł.
- Co ty tam robiłeś? – Zapytał podejrzliwie Dean widząc brata wychodzącego z pokoju Heid. Sam pokręcił głowa wiedząc, co teraz myśli jego brat.
- Brałem prysznic, bo ty zająłeś łazienkę na pół godziny – powiedział z wyrzutem wymijając go i wchodząc do swojego pokoju chcąc dokończyć pakowanie. Dean zmarszczył brwi patrząc na drzwi prowadzące do pokoju Alysson, po czym zszedł na dół.
- No to, co, jedziemy? – Zapytała schodząc do salonu z wymuszonym uśmiechem na ustach. Tylko Dean odpowiedział jej lekkim skinieniem głowy, pozostali nawet na nią nie spojrzeli. Domyśliła się, że jeszcze przed chwilą w salonie odbywała się żywa rozmowa na jej temat.
- Chodźmy już – powiedział Sam wstając z kanapy i zabierając swoją torbę leżącą obok stolika na ziemi. Wyszli na podwórko całe zapełnione starymi samochodami. Pies Bobbiego, Rumsfeld podbiegł do nich, przyjaźnie machając ogonem. Alysson uśmiechnęła się do niego delikatnie i pogłaskała go po grzbiecie. Podeszli do samochodu Deana i włożyli torby do bagażnika.
- Zadzwońcie jak skończycie tą sprawę – powiedział Bobby próbując wyczytać coś z twarzy Alysson. Dziewczyna pokiwała głową i wsiadła do samochodu. Po chwili za nią wsiedli również Winchesterowie. Dean zapalił silnik i ruszył z piskiem opon. Alysson przymknęła oczy wsłuchując się w znaną rockową piosenkę lecącą z głośników. Przekręciła głowę wpatrując się w widoki za oknem. Siedziała tak przez jakąś godzinę, gdy nagle poczuła na sobie czyjś przenikliwy wzrok. Zerknęła w lusterko i zobaczyła parę szmaragdowych oczu wpatrujących się w nią z uwagą. Uśmiechnęła się delikatnie przeczesując palcami włosy.
- Może staniemy żeby coś zjeść? – Zapytała wskazując ręką na przydrożną knajpkę.
- Jasne – odpowiedział Dean zatrzymując samochód na parkingu. Weszli do knajpki i usiedli przy wolnym stoliku w kącie. Po chwili podeszła do nich kelnerka z kartą.
- Hamburgera i colę – powiedziała Alysson nie zaglądając nawet do karty. Dean uniósł zaskoczony brwi i razem z bratem również złożyli zamówienia. Pół godziny później znów siedzieli w czarnej Impali nadal niewiele ze sobą rozmawiając.
Po dwóch godzinach jazdy dotarli do Jefferson. Zatrzymali się przed jednym z tych obskurnych moteli, które przewijają się ciągle przez życie każdego łowcy. Sam poszedł do recepcji zarezerwować pokoje, a Dean i Alysson czekali na niego przy samochodzie. Starszy Winchester stał oparty o maskę samochodu i uważnie przyglądał się dziewczynie chodzącej nerwowo po parkingu.
- Chcesz o tym pogadać? – Zapytał, kiedy dziewczyna zaczęła go już powoli irytować – O tym, co stało się twojemu bratu. Rozmowa czasami pomaga – wzruszył ramionami widząc jej zaskoczony wzrok. Alysson przygryzła delikatnie wargę i usiadła na masce obok niego. Po chwili zastanowienia pokręciła przecząco głową.
- Jeśli miałabym ci o tym opowiedzieć musiałabym wrócić myślami do tamtego dnia. A nie chcę przeżywać znów tego samego, co wtedy – powiedziała cicho odchylając głowę do tyłu.
- Ok, ale pamiętaj, że jeśli chciałabyś pogadać wystarczy dać mi znać – powiedział Dean nie chcąc już bardziej na nią naciskać. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła głowę w jego stronę.
- To działa też w drugą stronę. No wiesz, gdybyś chciał porozmawiać o tym, co stało się w piekle – po chwili zaczęła żałować, że to powiedziała. Widziała jak Dean drgnął na jej słowa, a wszystkie jego mięśnie napięły się. Zacisnął dłonie w pięści i odwrócił od niej wzrok. Nie wiedziała, co tak naprawdę działo się w piekle, ale widziała, że choćby najmniejsze wspomnienie z nim związane sprawiało Deanowi ból. W myślach przeklinała swoją głupotę, kiedy na jej szczęście pojawił się Sam z kluczem do pokoju.
- Mieli wolną tylko jedną trójkę. Chyba nie masz nic przeciwko? – Zapytał Sam patrząc na Alysson.
- Nie. Jasne, że nie – powiedziała z wymuszonym uśmiechem na ustach. Zawiesiła torbę na ramieniu i bez słowa wzięła od Sama klucze kierując się w stronę pokoju. Młodszy Winchester zmarszczył brwi i popatrzył zdziwiony na brata.
- Wszystko w porządku? – Zapytał poprawiając włosy opadające mu na oczy.
- W jak najlepszym. Chodź, musimy jechać na komisariat – powiedział Dean ruszając w stronę motelu. Sam widział, że pomiędzy tą dwójką zaistniało jakieś nieporozumienie, jednak postanowił swoje rady i uwagi zachować dla siebie. Nie lubił wtrącać się w sprawy innych, zwłaszcza, jeśli chodziło o jego brata. Westchnął cicho i zrezygnowany zabrał torby z bagażnika ruszając do wynajętego pokoju.
Kiedy weszli do pokoju, Alysson właśnie przebierała się w łazience. Po kilku minutach wyszła z niej w całkowicie nowej stylizacji niż chodziła, na co dzień. Miała na sobie białą bluzkę, czarną spódnice i szpilki tego samego koloru. Włosy spięła w luźny kok.
- Jedźcie na komisariat i do rodziny pierwszej ofiary. Ja zajmę się pozostałymi dwoma. Za godzinę spotkamy się na miejscu ostatniej zbrodni - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu. W pracy zawsze się tak zachowywała. Żadnych uczyć czy emocji. Była profesjonalistką, a profesjonaliści nie są czułostkowi czy emocjonalni. Tak zawsze uczył ją ojciec. Nie przywiązywać się do ludzi i miejsc. Po prostu wykonywać swoją pracę. Zabrała torebkę, po czym wyszła bez słowa. Winchesterowie popatrzyli na siebie zdziwieni, jednak po chwili zabrali swoje fałszywe odznaki i również wyszli.
*****************************************
Kolejny rozdział postaram się dodać przed świętami, jednak rozdział V dodam dopiero po nowym roku.
Kiedy weszli do pokoju, Alysson właśnie przebierała się w łazience. Po kilku minutach wyszła z niej w całkowicie nowej stylizacji niż chodziła, na co dzień. Miała na sobie białą bluzkę, czarną spódnice i szpilki tego samego koloru. Włosy spięła w luźny kok.
- Jedźcie na komisariat i do rodziny pierwszej ofiary. Ja zajmę się pozostałymi dwoma. Za godzinę spotkamy się na miejscu ostatniej zbrodni - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu. W pracy zawsze się tak zachowywała. Żadnych uczyć czy emocji. Była profesjonalistką, a profesjonaliści nie są czułostkowi czy emocjonalni. Tak zawsze uczył ją ojciec. Nie przywiązywać się do ludzi i miejsc. Po prostu wykonywać swoją pracę. Zabrała torebkę, po czym wyszła bez słowa. Winchesterowie popatrzyli na siebie zdziwieni, jednak po chwili zabrali swoje fałszywe odznaki i również wyszli.
*****************************************
Kolejny rozdział postaram się dodać przed świętami, jednak rozdział V dodam dopiero po nowym roku.
Ale mnie wciągnął twój blog :D kurde, Sam mnie zaczyna irytować, ale to już może moja wrodzona niechęć do młodszych braci bohaterów xd
OdpowiedzUsuńZa to Deana uwielbiam :D
Czekam na nexta i jeśli masz ochotę zapraszam do mnie :)
Pozdrawiam ;*
Rozdział fajny ;)
OdpowiedzUsuńŚpiewający Dean - uwielbiam wszystkie fragmenty w serialu, ma piękny głos ;)
To wiadome, że Winchesterowie jej pomogą, a Sam to wg ją wesprze na duchu, bo przecież wystarczy spojrzeć na jego słodką buźkę ;)
To byłoby dziwne, gdyby Dean odmówił jej przerwy na jedzenie ;p
Miło z jego strony, że chciał z nią porozmawiać itp, ale ona powinna ugryźć się w język, zamiast wspominać o piekle. Błąd.
Podoba mi się to, że Alison jest taką profesjonalistką.
Jak to czytam to czuję się jakbym oglądała serial :D
OdpowiedzUsuńPisz dalej ziom :D