Rozdział I
Drobna brunetka obudziła
się w środku nocy zlana potem.
Westchnęła cicho przecierając dłonią
oczy. Znów śnił jej się
ten sam koszmar. I zawsze tak samo się kończył.
Podbiega do leżącego na ziemi, bezwładnego ciała
jej brata i patrzy w jego przestraszone oczy jakby wołające
o pomoc. Dotyka jego lodowatej ręki, na która kapią
jej słone łzy i w tym momencie budzi
się przestraszona. Tak było i
tym razem. Zrezygnowana pokręciła głowa
chcąc odrzucić od siebie obraz
martwych oczy Alexa. Wstała z łóżka
i poprawiając za długa na siebie koszulkę
zeszła na palcach po schodach. Kiedy postawiła
bosą stopę na drewnianych panelach
niewielkiego salonu usłyszała cichy szmer. Chwyciła
za mały pistolet leżący na szafce i ściskając
go w dłoni przeszła w głąb
ciemnego pomieszczenia zachowując przy tym jak największą
ostrożność. Odetchnęła z
ulgą widząc Bobbiego, który nalewał
sobie do szklanki whisky.
- Też nie możesz spać? – Zapytała siadając na kanapie obok niego i odkładając pistolet. Bobby nie odpowiedział tylko podał jej druga szklankę z bursztynowym napojem. Upiła łyk i uśmiechnęła się pod nosem zerkając na Singera. Po śmierci ojca to on zajął się nią i Alexem. I choć w żaden sposób nie byli ze sobą spokrewnieni, traktowali się jak rodzina. Bobby był dla niej najbliższą osobą zaraz po jej bracie i chociaż ojciec przestrzegał ją, że nie wolno ufać łowcą to wiedziała, że Singerowi może w 100 procentach zaufać.
- Znów ten sam sen? – Zapytał Bobby opróżniając swoją szklankę. Czasami Alysson miała wrażenie, że wystarczy, aby na nią spojrzał i już wiedział, co ją gryzie. Rozumiał ją bez słów i za to właśnie go uwielbiała.
Pokiwała delikatnie głowa wykrzywiając usta w grymasie mając znów przed oczami obraz martwego ciała jej brata. Dopiła swoją whisky i odstawiła szklankę na niewielki szklany stolik. Przez kilka minut siedzieli w ciszy nie patrząc nawet na siebie.
- Pamiętasz jak mówiłem ci kiedyś o Winchesterach? – Zaczął nagle Bobby wciąż na nią nie patrząc.
- Tak – powiedziała niepewnie, nie wiedząc, do czego zmierza Singer. Słyszała wiele o rodzinie Winchester. Nie tylko Bobby jej o nich opowiadał, ale również ojciec, kiedy była jeszcze dzieckiem. Winchesterowie byli braćmi wychowywanymi przez ojca. Ich matka zginęła w pożarze, lecz Alysson doskonale wiedziała, że tak naprawdę zabił ją demon. Kilka lat temu zginął również ich ojciec i chłopcy byli zdani tylko na siebie tak jak kiedyś ona i Alex…
- Dzwonili godzinę temu. Odwiedzą nas jutro, wreszcie się poznacie – powiedział Bobby z wymuszonym uśmiechem. Wiedział, że łowcy nie ufają sobie nawzajem i złym pomysłem jest gościć trójkę łowców pod jednym dachem, jednak nie mógł inaczej postąpić. Zarówno, Alysson jak i Winchesterów traktował jak własne dzieci i miał nadzieję, że nie pozabijają się wciągu tych kilku dni. O Sama był spokojny, wiedział, że chłopak zachowa się odpowiedzialnie i dojrzale, jednak bardziej bał się o Deana i Alysson. Znał ich doskonale i wiedział, że oboje są bardzo uparci i zawsze muszą postawić na swoim. Miał mieszane uczucia, co do tej znajomości, jednak nie podzielił się z Alysson swoimi wątpliwościami.
- Też nie możesz spać? – Zapytała siadając na kanapie obok niego i odkładając pistolet. Bobby nie odpowiedział tylko podał jej druga szklankę z bursztynowym napojem. Upiła łyk i uśmiechnęła się pod nosem zerkając na Singera. Po śmierci ojca to on zajął się nią i Alexem. I choć w żaden sposób nie byli ze sobą spokrewnieni, traktowali się jak rodzina. Bobby był dla niej najbliższą osobą zaraz po jej bracie i chociaż ojciec przestrzegał ją, że nie wolno ufać łowcą to wiedziała, że Singerowi może w 100 procentach zaufać.
- Znów ten sam sen? – Zapytał Bobby opróżniając swoją szklankę. Czasami Alysson miała wrażenie, że wystarczy, aby na nią spojrzał i już wiedział, co ją gryzie. Rozumiał ją bez słów i za to właśnie go uwielbiała.
Pokiwała delikatnie głowa wykrzywiając usta w grymasie mając znów przed oczami obraz martwego ciała jej brata. Dopiła swoją whisky i odstawiła szklankę na niewielki szklany stolik. Przez kilka minut siedzieli w ciszy nie patrząc nawet na siebie.
- Pamiętasz jak mówiłem ci kiedyś o Winchesterach? – Zaczął nagle Bobby wciąż na nią nie patrząc.
- Tak – powiedziała niepewnie, nie wiedząc, do czego zmierza Singer. Słyszała wiele o rodzinie Winchester. Nie tylko Bobby jej o nich opowiadał, ale również ojciec, kiedy była jeszcze dzieckiem. Winchesterowie byli braćmi wychowywanymi przez ojca. Ich matka zginęła w pożarze, lecz Alysson doskonale wiedziała, że tak naprawdę zabił ją demon. Kilka lat temu zginął również ich ojciec i chłopcy byli zdani tylko na siebie tak jak kiedyś ona i Alex…
- Dzwonili godzinę temu. Odwiedzą nas jutro, wreszcie się poznacie – powiedział Bobby z wymuszonym uśmiechem. Wiedział, że łowcy nie ufają sobie nawzajem i złym pomysłem jest gościć trójkę łowców pod jednym dachem, jednak nie mógł inaczej postąpić. Zarówno, Alysson jak i Winchesterów traktował jak własne dzieci i miał nadzieję, że nie pozabijają się wciągu tych kilku dni. O Sama był spokojny, wiedział, że chłopak zachowa się odpowiedzialnie i dojrzale, jednak bardziej bał się o Deana i Alysson. Znał ich doskonale i wiedział, że oboje są bardzo uparci i zawsze muszą postawić na swoim. Miał mieszane uczucia, co do tej znajomości, jednak nie podzielił się z Alysson swoimi wątpliwościami.
Alysson zerknęła
na zegar wiszący nad drzwiami do kuchni wskazujący
piątą rano. Westchnęła cicho
i wstała z kanapy uśmiechając
się delikatnie do Bobbiego.
- Pójdę wziąć prysznic. W końcu niedługo będziemy mieli gości – powiedziała, po czym wyszła po schodach do łazienki. Wzięła długi, odprężający prysznic i owinięta ręcznikiem przeszła do pokoju. Ubrała czarne rurki i oliwkowy top podkreślający jej piwne oczy. Wysuszyła włosy, po czym wyłączyła suszarkę i dokładnie w tym samym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Przeczesała dłonią włosy, wzięła głęboki oddech i powoli zeszła po schodach do salonu, nie wiedząc, czego się spodziewać po wizycie nieznajomych łowców.
- Pójdę wziąć prysznic. W końcu niedługo będziemy mieli gości – powiedziała, po czym wyszła po schodach do łazienki. Wzięła długi, odprężający prysznic i owinięta ręcznikiem przeszła do pokoju. Ubrała czarne rurki i oliwkowy top podkreślający jej piwne oczy. Wysuszyła włosy, po czym wyłączyła suszarkę i dokładnie w tym samym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Przeczesała dłonią włosy, wzięła głęboki oddech i powoli zeszła po schodach do salonu, nie wiedząc, czego się spodziewać po wizycie nieznajomych łowców.
**************************************
Rozdział trochę krótki, ale obiecuję, że
następne będą dłuższe. Mam
nadzieję, że się spodoba:)
To straszne widzieć co noc ten sam koszmar. Bobby to wspaniały człowiek, taki pomocny i godny zaufania ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać, kiedy pozna Winchesterów :)
Rozdział był strasznie krótki. Czekam na następny ;)
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://pocalunek-lowcy.blogspot.com/
Świetny :D
OdpowiedzUsuńJuż mi się Dean marzy :D
Wreszcie znalazłam trochę czasu na przeczytanie, wybacz że trwało to tak długo.
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę wykurwiście, wybacz za wyrażenie ale brak mi słów.
Wiesz jak bardzo się cieszę że znalazłam twój profil na zapytaj ? Będę miała supernatural w oczekiwaniu na 9 sezon, lepiej trafić nie mogłam.
Ja tylko przeczytałam "Winchester' miałam przed oczami te twarze i wybuchnęłam śmiechem.
Zabieram się za kolejne rozdziały i zapraszam do siebie, na trochę inne klimaty bo fanfic o zespole Motley Crue, ale można to potraktować jak Groteskę łączoną z nutką romansu :
http://dontyoueverleavemebaby.blogspot.com/