Rozdział IX
- Naprawdę musisz jechać? Zostań, chociaż jeszcze jeden dzień – Emily patrzyła na Alysson maślanymi oczami. Brunetka zaśmiała się cicho i pokręciła głową. Przytuliła przyjaciółkę zerkając na Deana, który stał parę metrów dalej oparty o bok samochodu i uważnie im się przyglądając.
- Dobrze wiesz, że nie mogę zostać – powiedziała Alysson uśmiechając się przepraszająco, chociaż w jej głowie krążyło wiele pytań. Zastanawiała się, gdzie podział się Brian. Miała tylko nadzieję, że chłopak nie wyskoczy z czymś głupim tak jak miał to w zwyczaju i to pożegnanie odbędzie się w przyjemniejszej atmosferze niż poprzednie.
- Ale mam nadzieję, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie – powiedziała Emily przybierając surowy ton głosu, jednak po chwili uśmiechnęła się szeroko.
- Obiecuję – opowiedziała Alysson starając się żeby zabrzmiało to przekonująco. Nie była pewna czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczą, jednak nie chciała o tym mówić Emily, widząc, że dziewczyna naprawdę w to wierzy.
- Swoją drogą całkiem przystojny ten twój kolega – dodała blondynka dyskretnie wskazując głową w stronę Deana i uśmiechając się znacząco. Widząc, że podchodzi do nich jej brat ściszyła głos tak, aby tylko Alysson ją usłyszała – Dobry wybór.
- Możemy pogadać, Alysson? – Zapytał Brian podchodząc do dziewczyn. Heid kiwnęła delikatnie głową niepewna zamiarów chłopaka. Emily uśmiechnęła się i odeszła zostawiając ich samych.
- Wiesz, że to, co powiedziałem podczas naszego ostatniego spotkania nie było prawdą? Działałem pod wpływem emocji. Nie myślę o tobie jak o wariatce, wręcz przeciwnie – powiedział Brian podchodząc do Alysson, według niej zdecydowanie za blisko.
- Daj spokój. Już dawno o tym zapomniałam – powiedziała dziewczyna starając się zabrzmieć naturalnie. Kątem oka dostrzegła, że Dean poruszył się niespokojnie przy samochodzie ze złością patrząc na Briana.
- Więc dlaczego nie mogłabyś rzucić tych swoich polowań i zostać tu, ze mną? – Chwycił jej dłoń i uśmiechnął się jednym z tych swoich uśmiechów, którymi podrywa dziewczyny. Alysson delikatnie wyrwała dłoń z jego uścisku nie chcąc go zbytnio urazić.
- Briana, myślałam, że ostatnim razem wszystko sobie wyjaśniliśmy. Te polowania to moje życie, a między nami i tak już nic nie ma i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Muszę juz iść – powiedziała Alysson akcentując wyraźnie każde słowo i odwróciła się chcąc jak najszybciej stamtąd odejść.
- Alysson nie rozumiesz, że cię kocham? – Usłyszała za sobą głos Briana i nagle poczuła lekkie szarpnięcie. Po chwili stała do niego przodem, a on całował jej usta. Dziewczyna zdezorientowana odepchnęła go od siebie.
- Co ty wyprawiasz?! Oszalałeś? – Popatrzyła nie niego z niedowierzaniem. Spodziewała się po nim wszystkiego, ale nie tego. Usłyszała za sobą trzask zatrzaskiwanych drzwi i uzmysłowiła sobie, że całe to zdarzenie obserwował Dean. Jęknęła cicho wiedząc jak to mogło wyglądać z jego perspektywy.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – rzuciła do Briana nawet na niego nie patrząc i szybkim krokiem podeszła do Impali. Usiadła na miejscu pasażera i przygryzając dolna wargę zerknęła na Deana – Wiem jak to mogło wyglądać, ale na pewno nie jest tak jak ci się wydaje.
- Nie musisz mi się tłumaczyć – przerwał jej zapalając silnik. Wyczuła w jego głosie złość i coś jeszcze. Ból? Żal? Rozczarowanie? Nie była do końca pewna, jednak wiedziała, że będzie musiała wytłumaczyć z nim to nieporozumienie. Ale nie teraz. Po nieprzespanej nocy była na to zbyt zmęczona. Rozsiadła się wygodnie na fotelu i oparła głowę o szybę. Przymknęła oczy i sama nie wiedząc, kiedy zasnęła.
Poczuła jak ktoś delikatnie dotyka jej ramienia. Otworzyła leniwie oczy i ziewnęła przeciągle.
- Dojechaliśmy - powiedział Dean nie mogąc powstrzymać się od dyskretnego uśmiechu. Musiał przyznać, że Alysson wyglądała słodko ze zmierzwionymi włosami, zaspanymi oczami i lekko zaczerwienioną skórą na policzku w miejscy, gdzie opierała się o rękę. Dziewczyna przecierając oczy rozejrzała się się dookoła. Siedzieli w samochodzie zaparkowanym na podwórku Bobbiego.
- Długo spałam? - Zapytała przeglądając się w lusterku. Westchnęła na widok swoich włosów. Nie miała cierpliwości, aby je ułożyć, więc po prostu wyciągnęła gumkę i spięła je w niedbały kucyk.
- Przespałaś całą drogę. Nawet przerwę na lunch – powiedział Dean i sięgnął ręką na tylne siedzenie. Wziął z niego papierową torebkę i podał ją Alysson. – Nie chciałem cię budzić, więc gdybyś była głodna kupiłem ci coś do jedzenia.
- Dzięki – powiedziała uśmiechając się delikatnie i zabierając od niego torebkę. Ich oczy spotkały się na kilka sekund i Alysson chciała już coś powiedzieć, jednak Dean odwrócił wzrok i wyszedł z samochodu. Usłyszała jak otwiera bagażnik i wyciąga z niego ich torby. Westchnęła zrezygnowana i nie mając większego wyboru wyszła z samochodu idąc za Deanem do domu Singera.
- Dojechaliśmy - powiedział Dean nie mogąc powstrzymać się od dyskretnego uśmiechu. Musiał przyznać, że Alysson wyglądała słodko ze zmierzwionymi włosami, zaspanymi oczami i lekko zaczerwienioną skórą na policzku w miejscy, gdzie opierała się o rękę. Dziewczyna przecierając oczy rozejrzała się się dookoła. Siedzieli w samochodzie zaparkowanym na podwórku Bobbiego.
- Długo spałam? - Zapytała przeglądając się w lusterku. Westchnęła na widok swoich włosów. Nie miała cierpliwości, aby je ułożyć, więc po prostu wyciągnęła gumkę i spięła je w niedbały kucyk.
- Przespałaś całą drogę. Nawet przerwę na lunch – powiedział Dean i sięgnął ręką na tylne siedzenie. Wziął z niego papierową torebkę i podał ją Alysson. – Nie chciałem cię budzić, więc gdybyś była głodna kupiłem ci coś do jedzenia.
- Dzięki – powiedziała uśmiechając się delikatnie i zabierając od niego torebkę. Ich oczy spotkały się na kilka sekund i Alysson chciała już coś powiedzieć, jednak Dean odwrócił wzrok i wyszedł z samochodu. Usłyszała jak otwiera bagażnik i wyciąga z niego ich torby. Westchnęła zrezygnowana i nie mając większego wyboru wyszła z samochodu idąc za Deanem do domu Singera.
- Mam nadzieję, że poszło wam lepiej niż nam – powiedział Bobby na ich widok. Siedzieli z Samem przy biurku zawalonym notatkami i książkami. Młodszy Winchester uniósł wzrok znad książki, którą właśnie uważnie wertował.
- Nic nie znaleźliście? – Zapytała Alysson opadając na fotel naprzeciwko nich. Odpowiedziała jej cisza, więc dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem. Postanowiła nie mówić im na razie o dziwnej rozmowie, którą słyszała zeszłej nocy. Mieli już wystarczająco dużo kłopotów. Apokalipsa, demony czające się za każdym rogiem i do tego jej rzekome zdolności.
- Cas się nie odezwał? – Dean pochylił się nad książkami, które przeglądał jego brat.
- Wzywaliśmy go kilka razy. Za każdym razem nic – powiedział Sam wzruszając ramionami.
- Więc wygląda na to, że ten wasz Castiel ma nas gdzieś – powiedziała Alysson z wyrzutem. Nagle usłyszała szelest i obok niej pojawił się brunet w beżowym prochowcu, spod którego widać było elegancki garnitur. Mężczyzna spojrzał na nią przekrzywiając delikatnie głowę.
- Cas, do cholery, nie mogłeś pojawić się wcześniej? – Zapytał Dean patrząc na przyjaciela. Zauważył, że Castiel wygląda na zmęczonego, jakby ciążyło na nim zbyt dużo obowiązków.
- Miałem pewne… utrudnienia – powiedział anioł wciąż przyglądając się uważnie Alysson. Dziewczyna uniosła brwi czekając na jakieś dalsze wyjaśnienia. – Nie mam zbyt wiele czasu. Teraz, kiedy zbliża się Apokalipsa mamy dużo na głowie.
- Wystarczy, że wyjaśnisz nam tylko to, co najważniejsze. Przede wszystkim zacznij od tego, czego chcąc ode mnie anioły i demony – powiedziała, Alysson analizując w głowie następne pytania, które chciała zadać aniołowi.
- To zrozumiałe. Chodzi tu o twoje zdolności – powiedział Castiel takim tonem, jakby tłumaczył dziecku coś oczywistego.
- Wszyscy mówią mi o jakiś cudownych zdolnościach, które rzekomo posiadam, tylko problem w tym, że nie mam pojęcia, o co im chodzi – powiedziała zirytowana Alysson. Denerwowało ją to, że anioł udzielał tak zwięzłych odpowiedzi, z których praktycznie nie można było dowiedzieć się zbyt wiele.
- Nie wiesz, kim jesteś? Ani kim była twoja matka? – Zapytał, Castiel, a widząc zdezorientowaną minę dziewczyny westchnął zrezygnowany i usiadł na kanapie, naprzeciwko Alysson. – Twoja matka była aniołem. Upadłym aniołem. Została wysłana na Ziemię z misją i na jej nieszczęście zakochała się w śmiertelniku. Postanowiła ułożyć sobie z nim życie, choć nie wszystkim aniołom się to spodobało. Jej moce zostały uśpione i nie miała prawa już kiedykolwiek wrócić do Nieba. Potem urodziłaś się ty i wraz z twoim narodzeniem przekazała ci wszystkie swoje moce. Jesteś w połowie aniołem, Alysson.
- Nic nie znaleźliście? – Zapytała Alysson opadając na fotel naprzeciwko nich. Odpowiedziała jej cisza, więc dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem. Postanowiła nie mówić im na razie o dziwnej rozmowie, którą słyszała zeszłej nocy. Mieli już wystarczająco dużo kłopotów. Apokalipsa, demony czające się za każdym rogiem i do tego jej rzekome zdolności.
- Cas się nie odezwał? – Dean pochylił się nad książkami, które przeglądał jego brat.
- Wzywaliśmy go kilka razy. Za każdym razem nic – powiedział Sam wzruszając ramionami.
- Więc wygląda na to, że ten wasz Castiel ma nas gdzieś – powiedziała Alysson z wyrzutem. Nagle usłyszała szelest i obok niej pojawił się brunet w beżowym prochowcu, spod którego widać było elegancki garnitur. Mężczyzna spojrzał na nią przekrzywiając delikatnie głowę.
- Cas, do cholery, nie mogłeś pojawić się wcześniej? – Zapytał Dean patrząc na przyjaciela. Zauważył, że Castiel wygląda na zmęczonego, jakby ciążyło na nim zbyt dużo obowiązków.
- Miałem pewne… utrudnienia – powiedział anioł wciąż przyglądając się uważnie Alysson. Dziewczyna uniosła brwi czekając na jakieś dalsze wyjaśnienia. – Nie mam zbyt wiele czasu. Teraz, kiedy zbliża się Apokalipsa mamy dużo na głowie.
- Wystarczy, że wyjaśnisz nam tylko to, co najważniejsze. Przede wszystkim zacznij od tego, czego chcąc ode mnie anioły i demony – powiedziała, Alysson analizując w głowie następne pytania, które chciała zadać aniołowi.
- To zrozumiałe. Chodzi tu o twoje zdolności – powiedział Castiel takim tonem, jakby tłumaczył dziecku coś oczywistego.
- Wszyscy mówią mi o jakiś cudownych zdolnościach, które rzekomo posiadam, tylko problem w tym, że nie mam pojęcia, o co im chodzi – powiedziała zirytowana Alysson. Denerwowało ją to, że anioł udzielał tak zwięzłych odpowiedzi, z których praktycznie nie można było dowiedzieć się zbyt wiele.
- Nie wiesz, kim jesteś? Ani kim była twoja matka? – Zapytał, Castiel, a widząc zdezorientowaną minę dziewczyny westchnął zrezygnowany i usiadł na kanapie, naprzeciwko Alysson. – Twoja matka była aniołem. Upadłym aniołem. Została wysłana na Ziemię z misją i na jej nieszczęście zakochała się w śmiertelniku. Postanowiła ułożyć sobie z nim życie, choć nie wszystkim aniołom się to spodobało. Jej moce zostały uśpione i nie miała prawa już kiedykolwiek wrócić do Nieba. Potem urodziłaś się ty i wraz z twoim narodzeniem przekazała ci wszystkie swoje moce. Jesteś w połowie aniołem, Alysson.
Z każdym kolejnym słowem Castiela Alysson była coraz bardziej zdezorientowana. To wszystko było tak bardzo poplątane i niedorzeczne, a jednocześnie składało się w jedną, logiczną całość. Co najdziwniejsze dziewczyna nie była w szoku, nie odczuwała zbyt dużego zdziwienia. Czuła się tak jakby o wszystkim wcześniej wiedziała, tylko nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Więc, te sny, widzę je tylko, dlatego, że płynie we mnie krew anioła? - Zapytała, choć tak naprawdę nie takie pytanie chciała zadać. Skoro teraz zaczynała powoli wszystko sobie układać, chciała wiedzieć jeszcze tylko kim jest Zachariasz i dlaczego chce ją zabić.
- Masz w sobie wielką moc, którą musisz nauczyć się wykorzystywać. Musisz nauczyć się przede wszystkim nad nią panować – po tych słowach, Winchesterowie włączyli się do rozmowy, jednak Alysson nie słuchała ich. Starała się odtworzyć w pamięci każdy szczegół rozmowy, którą usłyszała wczoraj w nocy.
- Kim jest Zachariasz? – Wypaliła nagle, przerywając Samowi w pół zdania. Wszyscy popatrzyli na nią zdziwieni.
- To największy dupek, jakiego miałem okazję poznać – odpowiedział Dean, jednak po chwili zdał sobie z czegoś sprawę. – Ale skąd o nim wiesz? Nic ci o nim nie wspominaliśmy.
Alysson westchnęła zrezygnowana zdając sobie sprawę, że popełniła błąd i teraz będzie musiała powiedzieć im prawdę. No, przynajmniej część prawdy.
- Usłyszałam rozmowę Zachariasza i jakiegoś mężczyzny. Nie widziałam ich, ale słyszałam. Podejrzewam, że to dzięki tym moim zdolnością – wzruszyła ramionami sprawiając wrażenie obojętnej, jakby rozmowa, którą słyszała jej nie obchodziła.
- O czym rozmawiali? – Zapytał Castiel przeszywając ją wzrokiem.
- Mówili coś o Lilith. O tym, że złamała kolejną pieczęć – odpowiedziała Alysson, specjalnie przemilczając fragment o planach Zachariasza. Była mistrzynią kłamstwa, jednak miała wrażenie, że Cas nie do końca jej uwierzył. Tak jakby czytał jej w myślach i wiedział, że coś przed nimi ukrywa. Przez chwilę jeszcze mierzył ją wzrokiem, po czym wstał z kanapy poprawiając płaszcz.
- Wzywają mnie. Postaram się przybyć jutro, poćwiczę z tobą twoje moce – ostatnie zdanie powiedział patrząc na Alysson, a następnie z cichym szmerem zniknął. W pokoju zapanowała cisza. Winchesterowie i Singer bali się odezwać, nie wiedząc jak na opowieść anioła zareaguje Alysson.
- Muszę się przewietrzyć. Niedługo wrócę – powiedziała dziewczyna i bez słowa wyszła z domu Bobbiego.
- Masz w sobie wielką moc, którą musisz nauczyć się wykorzystywać. Musisz nauczyć się przede wszystkim nad nią panować – po tych słowach, Winchesterowie włączyli się do rozmowy, jednak Alysson nie słuchała ich. Starała się odtworzyć w pamięci każdy szczegół rozmowy, którą usłyszała wczoraj w nocy.
- Kim jest Zachariasz? – Wypaliła nagle, przerywając Samowi w pół zdania. Wszyscy popatrzyli na nią zdziwieni.
- To największy dupek, jakiego miałem okazję poznać – odpowiedział Dean, jednak po chwili zdał sobie z czegoś sprawę. – Ale skąd o nim wiesz? Nic ci o nim nie wspominaliśmy.
Alysson westchnęła zrezygnowana zdając sobie sprawę, że popełniła błąd i teraz będzie musiała powiedzieć im prawdę. No, przynajmniej część prawdy.
- Usłyszałam rozmowę Zachariasza i jakiegoś mężczyzny. Nie widziałam ich, ale słyszałam. Podejrzewam, że to dzięki tym moim zdolnością – wzruszyła ramionami sprawiając wrażenie obojętnej, jakby rozmowa, którą słyszała jej nie obchodziła.
- O czym rozmawiali? – Zapytał Castiel przeszywając ją wzrokiem.
- Mówili coś o Lilith. O tym, że złamała kolejną pieczęć – odpowiedziała Alysson, specjalnie przemilczając fragment o planach Zachariasza. Była mistrzynią kłamstwa, jednak miała wrażenie, że Cas nie do końca jej uwierzył. Tak jakby czytał jej w myślach i wiedział, że coś przed nimi ukrywa. Przez chwilę jeszcze mierzył ją wzrokiem, po czym wstał z kanapy poprawiając płaszcz.
- Wzywają mnie. Postaram się przybyć jutro, poćwiczę z tobą twoje moce – ostatnie zdanie powiedział patrząc na Alysson, a następnie z cichym szmerem zniknął. W pokoju zapanowała cisza. Winchesterowie i Singer bali się odezwać, nie wiedząc jak na opowieść anioła zareaguje Alysson.
- Muszę się przewietrzyć. Niedługo wrócę – powiedziała dziewczyna i bez słowa wyszła z domu Bobbiego.
Musiałam u ciebie ponarabiać zaległości. Widzę, że opowiadanie pędzi pełną parą. Uh no ten to czasu nie traci. Myśli, że jak on ją kocha – choć jakoś mu nie wierzę – to ona zaraz do niego poleci? Taaa powodzenia koleś. Jak widać, nie do końca ma ich gdzieś :D O jak widzę kolejna pół anielica. Widzę, że to robi się coraz bardziej popularne. O zgadzam się z Deanem odnośnie Zachariasza. Cass zostanie nauczycielem – może być ciekawie :D Czekam na następną część. Zgodnie z prośbą informuję, że na losy-lowcow.blogspot.com pojawił się w końcu nowy rozdział. Pozdrawiam i zapraszam.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Mam nadzieję, że wytłumaczy sobie wszystko z Deanem i będzie okej :D Ciekawy gościu z tego Cassa :) Fajny ten wątek, że Alice jest pół anielicą :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i pozdrawiam :>
Dean jest zazdrosny, a jak jest zazdrosny to jest uroczy ;)
OdpowiedzUsuńCass to zawsze wie, kiedy się pojawić. On miewa wielkie wejścia :D Nooo i znowu dowiedziała się czegoś nowego. Nie jest zwykłym człowiekiem i przypuszczam, że będzie miała pod górkę, bo jak demony się na coś uprą to nie ma zmiłuj. No i ciekawe kiedy te jej wszystkie zdolności się ujawnią :D
zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://dotyk-szeptu.blogspot.com/